Luty
Harry uwielbiał to uczucie gdy dłonie Louisa po omacku błądziły po jego ciele, uwielbiał zatapiać się w jego wargi a tym samym w niego samego, uwielbiał czuć pod sobą jego idealnie wyrzeźbione ciało, tak jak w tym momencie gdy górował nad Tomlinsonem uprawiając z nim seks. Czasami zastanawiał się czy jego uwielbienie względem Louisa nie jest swego rodzaju obsesją, ale w życiu był tylko jednego pewny, że poszedłby w ogień za tym chłopakiem i bolało go to że Louis nie podziela jego uczuć.
-"Ciemność w pokoju, zgaszone światło-Wyszeptał Harry Louisowi do ucha, lekko je przygryzając.-wiem czego pragnie on, wiem to i mam to.-Ich ciała poruszały się teraz w rytm wypowiadanych przez Harrego słów.-Tak jak lubisz gdy jesteś przy mnie. Ten dotyk, powoli, slow-motion, intymnie.-Oddech Louisa z każdą chwilą był coraz krótszy i płytszy.-W negliż ubrany, twojego ciała gra. Ta noc, tylko ty i ja i pieprzyć cały świat".
***
-Gdzie jest mój telefon?!-Wychrypiał Louis wyrwany ze snu.
-Tutaj.-Harry podał mu telefon z głośnym westchnięciem, po drodze spojrzał na wyświetlacz i od razu mu mina zrzedła gdy zobaczył kto dzwoni. Louis ostatni raz spojrzał na Harrego przepraszająco po czym wstał z łóżka wyplątując się gwałtownie z uścisku loczka.
-No cześć kochanie.-Zagruchał do telefonu, Harry wiedział że nie powinien być na niego zły bo Louis wykręcił się ze wszystkich planów i postanowił spędzić ten weekend tylko z Harrym praktycznie nie wychodząc z małego pokoju Stylesa, ale teraz po prawie trzydziestu godzinach spędzonych we dwoje Harremu nadal było mało a przez telefon od Zoey wiedział że ich cudowny weekend dobiegł końca.-...Będę u ciebie za pół godziny...No ja ciebie też...Pa pa kotek.-Rozłączył się po czym spojrzał na Harrego.-No co?
-Już idziesz?-Zapytał zagryzając wargi.
-Tak, dzwoniła Zoey i prosiła mnie...
-To miał być nasz weekend.-Prychnął Harry.
-Nie rób scen.-Westchnął zakładając bokserki.
-Nie robię scen!? Twoja dziewczyna jest w tym sto razy lepsza. A czego tym razem księżniczka sobie zażyczyła? Chce iść na zakupy w niedzielę po południu, czy tym razem romantyczne zakupy w internecie?-Pytał kąśliwie.
-Harry skończ.-Poprosił zmęczonym głosem, wszystkiego czego teraz Louis chciał najmniej to kłótnia z Harrym.
-Nie! Powiedz mi na czym polega wasz związek? Na miłości, przyjaźni, zaufaniu, lojalności czy seksie? Ale przecież ty nawet cycków nie lubisz a pizdami to już w ogóle się brzydzisz.-Harry wstał i będąc nadal nago podszedł do Louisa który już całkowicie ubrany rozglądał się po pokoju za kluczami od swojego samochodu.-Więc proszę powiedz mi co takiego daje ci ona czego ja nie mogę ci dać?!-Patrzył mu się prosto w oczy trzymając jego głowę w swoich dużych dłoniach, przejechał kciukiem po jego miękkich wargach.-Co takiego ma ona czego nie mam ja?!
-Ona...-Zająknął się.-Ona jest dziewczyną a ja...
-Ty nie lubisz dziewczyn.-Prychnął odsuwając się od niego.-Wolisz chłopców.
-Ale ludzie.
-Ludzie, dlaczego zawsze przejmujesz się tym co pomyślą ludzie, dlaczego nie chcesz zaznać prawdziwego szczęścia tylko przejmujesz się tym co powiedzą inni, kocham cię Louis i zrobiłbym dla ciebie wszystko więc dlaczego ty nie chcesz pokochać mnie?!-Harry nie wytrzymał i kilka niechcianych łez spłynęło w dół po jego policzku.
-Ale co powiedzą na to chłopaki, co powie Zoey, moja rodzina oni nie są tacy sami jak twoja rodzina Harry, oni nie zaakceptują tego.
-Boisz się co powie tatuś tak? Boisz się że ci napierdoli?-Zapytał cynicznie.
-Nie że się boję, ja po prostu nie chcę żeby wiedział.-Louis powiedział to szybko na jednym wydechu ale po chwili żałował swoich słów, Harry patrzył się na niego z żalem i bólem w oczach.
-Zadam ci teraz jedno pytanie i proszę cię odpowiedz mi na nie szczerze.-Zaczął drżącym głosem.-Czy pieprząc mnie i obiecując mi że kiedyś w końcu będziemy razem, choć raz mówiłeś prawdę i myślałeś o tym na poważnie.-Louis nie odpowiedział, stał ze spuszczoną głową nie mając odwagi spojrzeć Harremu prosto w oczy.-Wyjdź!
-Harry proszę cię wysłuchaj mnie.-Louis spróbował chwycić go za ręce ale ten się wyrwał.
-Nie, okłamywałeś mnie za każdym razem!
-Ale czy ty naprawdę myślałeś że przyznam się do bycia gejem, że pewnego dnia po prostu rzucę Zoey a my będziemy szczęśliwą szkolną pedalską parką?
-Wynoś się!-Chwycił go za bluzkę wyrzucając go za drzwi swojego pokoju.-Nie chcę cię już nigdy w życiu widzieć na oczy!
-Harry przepraszam cię ja...-Próbował się tłumaczyć.-Ko...-Przez chwilę wydawało mu się że dźwięk zatrzaskujących się drzwi naprawdę zagłuszył ''kocham cię'' wypowiedziane przez Louisa, ale teraz to już bez znaczenia, okłamał go. Harry naprawdę wierzył w to że kiedyś będą razem ale najwidoczniej Louisowi chodziło tylko o seks a Harry słysząc kilka czułych słówek stawał się bardziej uległy. Czuł się teraz jak dziwka która za słowo kocham cię daje dupy na prawo i lewo. Ale czy to nie jest prawda, oddał mu się za puste, nic niewarte obietnice i teraz sam czuł się pusty i obiecuje że jedyne czego chciałby w tym momencie to spłonąć.
***
Po wyjściu Louisa, Harry po prostu położył się i płakał. Następnego dnia nie poszedł do szkoły, powiedział mamie że źle się czuje a ona pozwoliła mu zostać w domu, to samo powtarzał przez kolejne dni aż Anne w końcu wysłała go do lekarza. Oczywiście nie poszedł ale żeby uspokoić rodzicielkę kupił w aptece jakieś tabletki na ból gardła i powiedział że to tylko przeziębienie. Leżąc wieczorami w łóżku zastanawiał się co będzie dalej, chciałby już nigdy więcej nie musieć spotkać Louisa na swojej drodze, ale dopóki chodzą do tej samej klasy będzie to trudne. Piątek był chyba jednym z najprzyjemniejszych dni, zaraz po szkole przyszedł do niego Niall z Liamem i jego dziewczyną. Przez cały dzień oglądali filmy, pijąc piwo i opychając się czipsami a najlepsze było to że nie pytali, w końcu wiedzieli co łączy Harrego z Louisem i wiedzieli że jego nieobecność w szkole też jest wywołana przez Louisa i wiedzieli jeszcze to że jeśli tylko Harry zechce to wszystko im powie, ale on nie chciał. Porzucenie i wykorzystanie przez Louisa było dla niego wstydliwą sprawą a wręcz upokorzeniem i miał nadzieje że na razie nikt się o tym nie dowie. Ale jego szczęście nie mogło trwać wiecznie, wieczorem gdy w końcu po tygodniu znalazł(gdy w końcu zaczął go szukać) swój telefon w stercie brudnych ciuchów walających się po całym jego pokoju, zobaczył że jego skrzynka esemesowa jest aż zapchana wiadomościami od Louisa, nawet ich nie czytał tylko od razu zaczął usuwać, niestety przy pięćdziesiątym którymś esemesie przypadkowo nacisnął odczytaj zamiast usuń i przed jego oczyma ukazał się długi tekst opisujący to jak bardzo Louis go przeprasza, tęskni i chce żeby chociaż odpisał mu że nic sobie nie zrobił. I to ostatnie popchnęło Harrego do zrobienia czegoś czego Louis najbardziej się obawiał, wyjął z szuflady noże do cięcia papieru które kiedyś kupił na zajęcia artystyczne, rozsiadł się wygodnie na łóżku podciągając nogawki swoich dresów aż po samo krocze. Zaczął myśleć o tym jak bardzo Louis uwielbiał jego perfekcyjne ciało które jak to mówił było bez żadnych śmiesznych znamion i brzydkich blizn a teraz Harry chciał to wszystko zniszczyć tnąc swoja biodra żyletką. Gdy ostrze dotknęło jego skóry, przez chwilę się zawahał i stwierdził że jest skończonym idiotą ale po chwili pomyślał że z tymi bliznami Louis już nigdy go nie zechce, więc zrobił to i już chciał przestać bo bolało jak skurwysyn ale zacisnął zęby i oczy i zaczął ciąć po omacku. Po paru sekundach jego nogi i pościel były całe we krwi, odrzucił nożyk na bok i spojrzał na pocięte biodra, z jego oczu poleciały łzy a po chwili z jego gardła wydobył się histeryczny śmiech. Tak w tym momencie był już pewny tego że zwariował.
***
Przez cały weekend Harry już ani razu nie pomyślał o pocięciu się, ranki z lekka pozamykały już się po pierwszej nocy, na drugi dzień jeszcze tylko lekko piekły, cieszył się że nie zrobił tego na rękach bo nie wytrzymałby cały dzień w długim rękawku a na biodrach już nikt tego nie zobaczy, nigdy. W poniedziałek na rano znowu chciało mu się płakać na myśl że dzisiaj w końcu musi iść do szkoły i go tam zobaczyć, w sumie to mógł pójść na wagary, zaszyć się w jakiejś knajpie lub w parku, lub napisać do Fiksy z pytaniem czy ma może zioło lub jakieś piguły, ale przecież Fiksa zawsze ma towar więc równie dobrze mógł iść tam w ciemno ale czy to miało sens, nie pójdzie do szkoły dzisiaj to będzie to musiał zrobić jutro a im dłużej będzie zwlekał tym więcej będzie musiał nadrabiać.
-Chuj z tym.-Mruknął pod nosem wstając z łóżka, równie dobrze może iść do szkoły a po niej wpaść do Fiksy i to chyba było najlepsze rozwiązanie. O 7:30 zadzwonił do niego Niall z pytaniem czy przyjechać po niego samochodem, zgodził się bo po pierwsze nie chciało mu się iść a po drugie to trochę bolały go te porżnięte biodra w strasznie ciasnych rurkach które zwykł nosić. Po wejściu do klasy parę osób zapytało się dlaczego go nie było, powiedział że był przeziębiony więc zrobił sobie wolne, na Louisa nawet nie spojrzał. Usiadł z tyłu jak zwykle, kiedyś uwielbiał to miejsce bo siedział tutaj sam w ławce i miał z niego idealny widok na Louisa, teraz aż go krzesło parzyło. Znudzony popatrzył się w okno, lekcja powinna zacząć się już pięć minut temu a tego starego zgreda nadal nie było, Harry sam się zdziwił kiedy stał się taki zrzędliwy i opryskliwy, kiedyś lubił ludzi tylko niektórzy działali na niego alergicznie a teraz nienawidził większości mijanych przez siebie ludzi, i pomyśleć że minął tylko tydzień. Nagle w klasie zrobiło się cicho, w drzwiach stanął pan Murphy a za nim wysoki chłopak o kruczoczarnych włosach, ciemnej karnacji i czekoladowych oczach, ubrany był w czarne rurki, białą bluzkę z nadrukiem i czarną skórzaną kurtkę.
-Przepraszam za spóźnienie.-Murphy postawił swoją teczkę(w której nosi tylko fajki i drugie śniadanie ale przecież musi wyglądać poważnie jak profesor).-Oto wasz nowy kolega Zack Malik.-Wskazał na chłopaka który z odrobiną wrogości rozglądał się po klasie.
-Na imię mi Zayn.-Warknął przez zagryzione zęby.
-Wszystko jedno, usiądź tam gdzie ci pasuje i zacznijmy już w końcu lekcje.-Rzucił Murphy na odczepnego i zaczął pisać coś na tablicy. Zayn stał w tym samym miejscu jeszcze przez kilka sekund po czym ruszył w stronę Harrego a osiemnaście par oczu powędrowało za nim, dziewczyny spoglądały na niego z zaciekawieniem a faceci z wrogością, no i jeszcze Louis który tak na prawdę patrzył się na Harrego i gdy ich wzrok się spotkał to Harry szybko odwrócił głowę w przeciwnym kierunku, nie chciał już płakać a tym bardziej przed całą klasą.
-Mogę?-Zapytał Zayn stając obok jego ławki.
-Spoko.-Wzruszył ramionami pokazując że ma gdzieś czy chłopak usiądzie obok niego. Zayn zrzucił z ramion swój plecak i rozsiadł się wygodnie spoglądając na Harrego który siedział z taką miną jakby zaraz miał rozwalić cały świat.
-Ej jeśli nie chcesz żebym tu siedział to spoko przesiądę się.-Powiedział Zayn łapiąc za plecak.
-Co?-Zapytał wyrwany z rozmyśleń Styles.-Nie no co ty weź przestań.
-To czemu siedzisz tak jakby siadając tu zabił ci matkę?-Harrego rozbawiła ta uwaga, sam nie wie dlaczego ale na sekundę naprawdę się roześmiał.
-Nie to po prostu nie jest mój dzień, tydzień ogólnie życie.-Ponownie wzruszył ramionami.
-Mówisz strasznie depresyjnie, chyba cię polubię.
***
Po lekcji Harry szybko wstał z miejsca i omal nie wybiegł z klasy, chciał się znaleźć jak najdalej Louisa choć na te piętnaście minut które ma przerwa. Przez całą lekcje czuł na sobie jego wzrok, za każdym razem gdy tylko Zayn coś do niego powiedział to Louis od razu robił się cały czerwony, ale to akurat mu się podobało zazdrość to pewnego rodzaju ból a Harry chciał zadać mu jak najwięcej bólu.
-Harry!-Usłyszał za sobą wołanie, zatrzymał się i obrócił.-Sorry że zawracam ci głowę nawet na przerwie ale jestem tu nowy i nawet nie wiem gdzie można wyjść zapalić.
-W szkole nie wolno palić.-Powiedział loczek poważnym głosem.
-No to to wiem ale przecież w każdej szkole jest miejsce gdzie uczniowie chodzą zapalić co nie.-Powiedział Zayn z tym swoim uśmiechem łobuza, Znał go od godziny a już rozpoznawał iskierki w jego ozach gdy gadał o czymś. Harry dobrze wiedział gdzie uczniowie chodzą na fajkę, sam tam chodził gdy był w pierwszej klasie ale potem to rzucił, gdy Louis go o to poprosił. Tomlinson nienawidzi papierosów i palaczy, więc to było jasne że Harry zrobi wszystko żeby mu teraz dopiec, nawet znowu zacznie palić.
-Dobra chodź.-Uśmiechnął się chwytając go za ramie po czym pociągnął za sobą, czuł jak Louis odprowadza ich wzrokiem, Harry sam nie wie dlaczego ale obrócił głowę i patrząc Louisowi prosto w oczy wyszeptał ''wybacz'' a w jego oczach zebrały się łzy, poczuł się źle z tym co mu robi ale zaraz potem przypomniał sobie co on mu zrobił i cały żal go opuścił zostawiając tylko ból.
***
Kwiecień
Od pojawienia się Zayna w życiu Harrego minęły 2 miesiące, chłopcy bardzo się ze sobą zaprzyjaźnili można nawet powiedzieć że stali się najlepszymi przyjaciółmi. Paczka Stylesa zaakceptowała Zayna i stali się niemal nierozłączni. Harry bał się powiedzieć Malikowi że jest gejem, bał się jego reakcji bo dopiero co go poznał i był przerażony na myśl że zaraz go straci, ale chyba i tak zapamięta to jako najzabawniejszy coming out w jego życiu. Zdarzyło się to jakoś tak niedawno, Harry od rana chodził zdenerwowany i Zayn nie wytrzymywał już tej atmosfery pomiędzy nimi więc w końcu zapytał o co mu chodzi a na to Harry:
-Może ci się to wydać obrzydliwe ale jestem gejem.-Powiedział Harry z oczami wbitymi w swoje czerwone Air Maxy.
-Może ci się to wydać obrzydliwe ale czasami sikam do umywalki.-Wzruszył ramionami Zayn, przez chwilę Harry stał z otwartą buzią.
-Fujj.-Jęknął z obrzydzeniem po czym oboje wybuchnęli śmiechem.-To nie jesteś zły?
-Boże Harry, o co ja mam być zły? O to że wolisz chłopaków, no chyba że się we mnie zakochałeś?!-Wystraszył się nagle.-Wiesz że cię lubię ale nie aż na tyle żeby ten tego.
-Nie no spokojnie, nie kocham się w tobie.-Powiedział szczerze, i choć przez chwilę wydawało mu się że może zakochać się w Maliku ale jednak w jego sercu nadal był kto inny, niestety.-Ale jeśli kiedykolwiek nasikasz do mojej umywalki!-Zagroził mu palcem.
-To co?!-Zapytał Zayn wyprężając klatę.
-To cię wyrucham!-Warknął loczek po czym oboje znowu wybuchnęli śmiechem. To był początek przyjaźni która mogła skończyć się od razu lub przetrwać na zawsze.
***
Czerwiec
-Zayn zawieziesz mnie do domu.-Wysapał Harry rzucając się Mulatowi na szyje, byli właśnie na imprezie z okazji zakończenia szkoły a Harry był już tak pijany jakby nigdy w życiu nie widział alkoholu.
-Dobrze Curly.-Powiedział biorąc go pod ramie, Zayn tego dnia nie pił, właściwie to mieli taki układ że raz pije Harry a raz pije Zayn. Czasami zachowywali się jak para, właściwie to bardzo często byli obiektem szkolnych żartów ale nie przejmowali się tym bo bardzo dobrze wiedzieli jaka jest prawda a reszta może się pieprzyć. Nie mieli przed sobą żadnych sekretów, no prawie nie mieli. Harry nigdy nie powiedział Zaynowi o tym jak był z Lou i to jak bardzo boli go ich rozstanie choć minęło już pięć miesięcy od tego wydarzenia to wcale mu nie przeszło a blizny na biodrach pojawiały się w coraz większych ilościach. I pewnie gdyby Harry tego dnia nie narąbał się tak mocno to pewnie jeszcze długo nie poznał by tajemnicy loczka.
-Jesteśmy już w domu?-Zapytał Harry swoim pijackim bełkotem.
-Nie jeszcze nie.-Odpowiedział mu Zayn skupiając swój wzrok na jezdni.
-A kiedy będziemy?
-Za dziesięć minut.
-Zayn?
-Huh?
-Gdzie jest Louis?
-Kim jest Louis?-Zayn nie znał odpowiedzi ponieważ nie rozumiał pytania.
-Nie ważne.-Harry położył głowę na szybie po czym zasnął. Po chwili byli już na miejscu.
-Haza wstawaj.-Zawołał Zayn lecz Harry tylko coś zamruczał i ani myślał przerywać swój sen.-No kurwa.-Jęknął brązowooki, wyszedł z samochodu po czym okrążył go żeby wyciągnąć swojego przyjaciela. Biorąc Harrego na ręce myślał jak można być tak lekkim, dotykając teraz jego ciała przez cienką warstwę ubrań czuł każdą jego kość, od momentu ich poznania Harry schudł i to dość sporo, widać to po jego zapadniętych policzkach, kościstych palcach, po włosach które straciły blask i po oczach w których Zayn nigdy nie widział blasku który tak często opisywali znajomi Harrego.-No dobra pijaku teraz musisz poradzić sobie już sam.-powiedział kładąc Harrego na łóżku, ale ten ani myślał ściągnąć przynajmniej spodnie żeby mu się wygodniej spało.-Boże co ja z tobą mam.-Rozpiął jego spodnie, ściągnął je z niego, złożył na pół i powiesił na krzesło przy biurku po czym przeniósł wzrok z powrotem na Harrego i zamarł. Biodra loczka były całe w bliznach i świeżo naciętych ranach, w niektórych miejscach były to tylko kreski a w niektórych niezrozumiałe napisy, w innych jeszcze miejscach były po prostu po przypalane.-Harry obudź się.-Potrząsnął nim.-Harry proszę cię obudź się!-Krzyczał przez łzy potrząsając przyjacielem.
-Ccoo jessst?-Zabełkotał Harry jeszcze nie do końca trzeźwy.
-Proszę cię powiedz mi że dzisiaj nic nie brałeś!
-No nie brałem.-Obrócił się na brzuch.
-Przysięgnij.-Obrócił go z powrotem w swoją stronę.
-Obiecuje.-Warknął wkurzony już tym że nie może spokojnie zasnąć.
-Dorze to śpij.-Zayn zdjął swoje spodnie po czym położył się obok Harrego, jutro czeka go długa i ciężka rozmowa z Harrym.
-Haza wstawaj.-Zawołał Zayn lecz Harry tylko coś zamruczał i ani myślał przerywać swój sen.-No kurwa.-Jęknął brązowooki, wyszedł z samochodu po czym okrążył go żeby wyciągnąć swojego przyjaciela. Biorąc Harrego na ręce myślał jak można być tak lekkim, dotykając teraz jego ciała przez cienką warstwę ubrań czuł każdą jego kość, od momentu ich poznania Harry schudł i to dość sporo, widać to po jego zapadniętych policzkach, kościstych palcach, po włosach które straciły blask i po oczach w których Zayn nigdy nie widział blasku który tak często opisywali znajomi Harrego.-No dobra pijaku teraz musisz poradzić sobie już sam.-powiedział kładąc Harrego na łóżku, ale ten ani myślał ściągnąć przynajmniej spodnie żeby mu się wygodniej spało.-Boże co ja z tobą mam.-Rozpiął jego spodnie, ściągnął je z niego, złożył na pół i powiesił na krzesło przy biurku po czym przeniósł wzrok z powrotem na Harrego i zamarł. Biodra loczka były całe w bliznach i świeżo naciętych ranach, w niektórych miejscach były to tylko kreski a w niektórych niezrozumiałe napisy, w innych jeszcze miejscach były po prostu po przypalane.-Harry obudź się.-Potrząsnął nim.-Harry proszę cię obudź się!-Krzyczał przez łzy potrząsając przyjacielem.
-Ccoo jessst?-Zabełkotał Harry jeszcze nie do końca trzeźwy.
-Proszę cię powiedz mi że dzisiaj nic nie brałeś!
-No nie brałem.-Obrócił się na brzuch.
-Przysięgnij.-Obrócił go z powrotem w swoją stronę.
-Obiecuje.-Warknął wkurzony już tym że nie może spokojnie zasnąć.
-Dorze to śpij.-Zayn zdjął swoje spodnie po czym położył się obok Harrego, jutro czeka go długa i ciężka rozmowa z Harrym.
***
Gdy Harry obudził się na rano poczuł jak czyjeś ręce oplatają go w pasie, już dawno tak się nie budził i przestraszył się gdy pomyślał że mógł się z kimś przespać, zamarł gdy okazało się że obok leży Zayn.
-O kurwa.-Jęknął budząc przy tym Mulata.-Czy my?
-Huh?-Mruknął Zayn przecierając oczy.
-No czy my razem tego.
-Co? Nie!-Zaprzeczył szybko.
-O Jezu, to dobrze.-Odkrył kołdrę chcąc wstać jednak zaraz przykrył się z powrotem.-Gdzie są moje spodnie?
-Harry musimy porozmawiać.-Zaczął Zayn kładąc rękę na jego plecach.
-Nie mamy o czym.-Syknął przez łzy.-Gdzie są moje spodnie?!
-Proszę porozmawiaj ze mną.-Złapał go za rękę lecz loczek szybko ją wyrwał.
-Wyjdź!
-Nie!
-Proszę cię wyjdź stąd!-Harry przykrywając się w pasie kołdrą wstał z łóżka i gestem dłoni wskazał drzwi.
-Nie zostawię cię teraz samego.-Podszedł do niego i mocno go przytulił.-Proszę zrozum, jestem twoim przyjacielem i możesz mi powiedzieć wszystko.
-Wiem, przepraszam.-Harry rozpłakał się kładąc głowę w zagłębieniu szyi Zayna. Stali tak jeszcze dość długo a Harry wypłakał hektolitry łez lecz w końcu zaczął mówić, opowiedział mu wszystko od pierwszego pocałunku aż po ostatni. A Zayn po prostu słuchał, nie komentował, nie wytykał błędów które wychwytywał w zachowaniu zielonookiego, po prostu przytulał go i słuchał, trzymał w swoich silnych ramionach niczym przestraszone dziecko.
-Curly wiem że nie możesz mi obiecać że przestaniesz to robić bo wiem że to nie jest łatwe, ale chociaż obiecaj mi że spróbujesz, dobrze?
-Okej, tyle mogę ci obiecać.-Wyprostował się wciągając głęboko powietrze.-A wiesz co jest najgorsze? Ja go pomimo to nadal kocham.
***
Lipiec
-Nie mogę uwierzyć że to już dzisiaj.-Zapiszczał Harry do Zayna z podekscytowania, byli właśnie w drodze na festiwal na który szykowali się praktycznie od początku swojej znajomości. Jechali tam razem z Liamem, jego dziewczyną i Niallem, ich szczęśliwa piątka. Bardzo cieszyli się na ten festiwal, tydzień pod namiotami, z muzyką i maryśką, tak to ma być udany wyjazd, zwłaszcza że Harry nie dotknął żyletki już od prawie trzech tygodni.-Mam tylko nadzieje że nic złego się nie przytrafi bo chyba bym się nieźle wkurwi... Jezus Maria!!!!-Istnieje takie coś jak wypowiedzenie czegoś w złą godzinę ta chyba była najgorsza z możliwych.
***
Louis naprawdę nie chciał dzisiaj wychodzić z Zoey na tą imprezę, ostatnio w ogóle nie chciał wychodzić z Zoey. Tęsknił za Harrym, podobno docenisz coś gdy to stracisz i taka jest prawda, teraz gdy Harry nie był już jego zrozumiał jak bardzo kocha tego chłopaka w lokach o zielonych oczach. I ostatnio coraz bardziej czuł się gotowy żeby zrobić coming out, a może po prostu wierzył że dzięki temu odzyska Harrego, a w tym momencie za jedną szansę na to oddałby wszystko.
-O patrz to ten chłopak z naszej klasy.-Powiedziała Zoey wskazując na kogoś palcem.-Zack czy jak mu tam.
-Zayn.-Poprawił ją Louis, bardzo dobrze znał jego imię, głównie dlatego że go nienawidził.
-Jest z tą całą swoją bandą.-Rzuciła przydupaska Zoey, choć Louis znał ją już dwa lata to nadal nie pamiętaj jej imienia.
-Ale nie ma z nimi tego pedałka Harrego.-Zaśmiała się Zoey a Tomlinson poczuł jak bardzo chce ją w tym momencie zabić.
-Słyszałem że mieli ostatnio wypadek, chodźcie wypytamy się o szczegóły.-Powiedział Ben ruszając do przodu, wszyscy byli już nieźle wcięci tylko Louis nie pił bo musi ich potem wszystkich porozwozić. Podeszli do grupki przyjaciół i zaczęli rozmowę w końcu dochodząc do sedna sprawy.
-A słyszeliśmy że mieliście ostatnio wypadek?-Zapytała Zoey.
-Tak, sarna wyskoczyła nam na drogę i uderzyliśmy w drzewo, nic wielkiego samochód do kasacji.-Zażartował Niall.
-A Harry, zawsze jest z wami a dzisiaj go brakuje.-Zagadał Louis głosem takim jakby to go nie obchodziło lecz tak na prawdę to było najważniejsze.
-Harry nie żyje.-Powiedział wściekle Zayn. Nagle dla Louisa świat się zatrzymał, czuł że zaraz chyba zemdleje, zaczął rozglądać się po sali nie wiedząc co się dzieje.
-Lou co ci jest?-Zapytała Zoe.
-Nic, ja... ja muszę już iść.-Wyrwał rękę z jej uścisku po czym wybiegł z klubu, biegł przez parking szukając swojego samochodu aż w końcu go znalazł, wsiadł jak najszybciej się dało, znał tą drogę na pamięć głównie dlatego że przez ostatnie miesiące przyjeżdżał tu codziennie żeby tylko zobaczyć jak Harry gasi światło w swoim pokoju i idzie spać lecz teraz mu to nie wystarczało, przez całą drogę słyszał w głowie głos Zayna oznajmujący mu że Harry nie żyje, jego Harry, jego szczęście i sens życia, nie to nie mogła być prawda. Byle jak wjechał na podjazd Stylesów i chyba przejechał im po jakiś kwiatach, wyskoczył z samochodu i od razu pobiegł do drzwi i zaczął walić w nie pięściami.
-O Louis?! Co ty tu robisz?-Zapytała Anne zaszokowana tym że to właśnie Louis pojawił się w drzwiach jej domu w ten sobotni wieczór.
-Jest Harry?-Zapytał gorączkowo ale nim otrzymał odpowiedź już gnał schodami na górę do pokoju Harrego. Wpadł do środka ale nikogo tam nie zastał, tylko zaścielone łóżko i idealnie czysty pokój co nigdy się nie zdarzyło. Zrezygnowany upadł na kolana zalewając się łzami. I już wiedział że jego następnym krokiem będzie śmierć.
-Louis?!-Usłyszał nagle za sobą znajomy głos.
-Harry! To ty żyjesz.-Podniósł się z kolan po czym rzucił na szyje ukochanego.-Boże tak się bałem, gdy on powiedział że nie żyjesz to po prostu myślałem że zaraz się rozsypię.-Louis zaczął trajkotać jak najęty ale Harry nic z tego nie zrozumiał.
-Kto powiedział że nie żyję?
-No Zayn, podeszliśmy do nich w klubie i Niall powiedział że mieliście wypadek a Zayn powiedział że nie żyjesz.-Łzy znowu zebrały się w jego oczach, nie mógł uwierzyć że jeszcze przed chwilą myślał że miłość jego życia nie żyje a teraz trzyma go w ramionach. Harry gdy tylko zorientował się że są przytuleni od razu się odsunął.
-A po co przyszedłeś tu.
-Bo myślałem że nie żyjesz.
-No ale żyję, więc teraz co wyruchasz mnie a potem wrócisz do swojego normalnego życia i znowu mnie porzucisz?!-Wykrzyczał ze łzami w oczach.
-Nie!-Zaprotestował Louis.-Będę z tobą, idąc ulicą będę dumnie trzymać cię za rękę i całować w usta kiedy tylko przyjdzie mi na to ochota, będę przytulał się do ciebie od tyłu stojąc w kolejce po obiad. Będziemy tą szkolną gejowską parką, później wyjdę za ciebie za mąż a na koniec umrzemy razem jako stare dziadki.-Harry stał i z zaszokowaną miną patrzył się w jego stronę.-Bo cię kocham Hazz, ale żeby wykonać mój idealny plan na życie muszę mieć ciebie obok, całego i żywego ciebie.-Louis przysunął się do loczka odgarniając kosmyk włosów z jego czoła.
-To co mówisz wydaje mi się być tak piękne że aż nie możliwe i ciągle myślę że zaraz powiesz że tylko żartujesz.
-Nie żartuję Harry, kocham cię teraz, jutro i na zawsze.-Przybliżył się do niego po czym złączył ich w usta w czułym pocałunku, w bajkach zazwyczaj w takich chwilach albo dookoła pary unosi się magiczny pył lub płatki kwiatów i Louis dałby sobie rękę obciąć że to właśnie się stało w około nich.
No i w końcu skończyłam pisząc Zdążyć przed dzwonkiem nie myślałam nad kontynuacją tego ale @larreh_forever i @Child_Larry_PL zachęciły mnie do tego za co im dziękuje i serdeczne pozdrawiam bo myślę że wyszło mi z tego coś ciekawego. Przez pierwsze parę dni kompletnie nie wiedziałam co mam napisać, potem wymyśliłam początek, potem doszedł Zayn a pewnego dnia gdy siedziałam ze znajomymi na dworze wpadłam na pomysł że Louis dowiaduje się o śmierci Harrego i myśląc że go stracił wraca do niego i prosi o przebaczenie, taki wiem banał ale chyba jest w tym coś romantycznego. Liczę na komentarze, kocham was <3 xx