niedziela, 23 marca 2014

Dni naszego życia

Siedmioro przyjaciół i ich normalnie-nienormalne życie. Louis, Harry, Lola, Niall, Liam, Zayn, Gwen i Mia studenci mieszkający w jednej z Londyńskich dzielnic. Jak poradzą sobie z wchodzeniem w dorosłość, z zakładaniem rodzin i problemami życia. Telenowela w opowiadaniu ale taka fajna telenowela. Serdecznie zapraszam! Dominika ;* Dni naszego życia

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Ta noc

Kontynuacja Zdążyć przed dzwonkiem.

Luty


Harry uwielbiał to uczucie gdy dłonie Louisa po omacku błądziły po jego ciele, uwielbiał zatapiać się w jego wargi a tym samym w niego samego, uwielbiał czuć pod sobą jego idealnie wyrzeźbione ciało, tak jak w tym momencie gdy górował nad Tomlinsonem uprawiając z nim seks. Czasami zastanawiał się czy jego uwielbienie względem Louisa nie jest swego rodzaju obsesją, ale w życiu był tylko jednego pewny, że poszedłby w ogień za tym chłopakiem i bolało go to że Louis nie podziela jego uczuć.
-"Ciemność w pokoju, zgaszone światło-Wyszeptał Harry Louisowi do ucha, lekko je przygryzając.-wiem czego pragnie on, wiem to i mam to.-Ich ciała poruszały się teraz w rytm wypowiadanych przez Harrego słów.-Tak jak lubisz gdy jesteś przy mnie. Ten dotyk, powoli, slow-motion, intymnie.-Oddech Louisa z każdą chwilą był coraz krótszy i płytszy.-W negliż ubrany, twojego ciała gra. Ta noc, tylko ty i ja i pieprzyć cały świat".

*** 

Od godziny już leżeli wtuleni w siebie, Louis spał a Harry obserwował jak spokojna jest jego twarz podczas snu, wtedy nie widać jego zmartwień, trosk i tej maski którą musi przywdziewać na co dzień, jest tylko Louis ten prawdziwy, ten którego Harry tak bardzo kocha. I nagle tą idealną chwilę coś zakłóciło, ciszę rozerwał wkurzający dzwonek.
-Gdzie jest mój telefon?!-Wychrypiał Louis wyrwany ze snu.
-Tutaj.-Harry podał mu telefon z głośnym westchnięciem, po drodze spojrzał na wyświetlacz i od razu mu mina zrzedła gdy zobaczył kto dzwoni. Louis ostatni raz spojrzał na Harrego przepraszająco po czym wstał z łóżka wyplątując się gwałtownie z uścisku loczka.
 -No cześć kochanie.-Zagruchał do telefonu, Harry wiedział że nie powinien być na niego zły bo Louis wykręcił się ze wszystkich planów i postanowił spędzić ten weekend tylko z Harrym praktycznie nie wychodząc z małego pokoju Stylesa, ale teraz po prawie trzydziestu godzinach spędzonych we dwoje Harremu nadal było mało a przez telefon od Zoey wiedział że ich cudowny weekend dobiegł końca.-...Będę u ciebie za pół godziny...No ja ciebie też...Pa pa kotek.-Rozłączył się po czym spojrzał na Harrego.-No co?
-Już idziesz?-Zapytał zagryzając wargi.
-Tak, dzwoniła Zoey i prosiła mnie...
-To miał być nasz weekend.-Prychnął Harry.
 -Nie rób scen.-Westchnął zakładając bokserki.
-Nie robię scen!? Twoja dziewczyna jest w tym sto razy lepsza. A czego tym razem księżniczka sobie zażyczyła? Chce iść na zakupy w niedzielę po południu, czy tym razem romantyczne zakupy w internecie?-Pytał kąśliwie.
 -Harry skończ.-Poprosił zmęczonym głosem, wszystkiego czego teraz Louis chciał najmniej to kłótnia z Harrym.
 -Nie! Powiedz mi na czym polega wasz związek? Na miłości, przyjaźni, zaufaniu, lojalności czy seksie? Ale przecież ty nawet cycków nie lubisz a pizdami to już w ogóle się brzydzisz.-Harry wstał i będąc nadal nago podszedł do Louisa który już całkowicie ubrany rozglądał się po pokoju za kluczami od swojego samochodu.-Więc proszę powiedz mi co takiego daje ci ona czego ja nie mogę ci dać?!-Patrzył mu się prosto w oczy trzymając jego głowę w swoich dużych dłoniach, przejechał kciukiem po jego miękkich wargach.-Co takiego ma ona czego nie mam ja?!
 -Ona...-Zająknął się.-Ona jest dziewczyną a ja...
 -Ty nie lubisz dziewczyn.-Prychnął odsuwając się od niego.-Wolisz chłopców.
-Ale ludzie.
-Ludzie, dlaczego zawsze przejmujesz się tym co pomyślą ludzie, dlaczego nie chcesz zaznać prawdziwego szczęścia tylko przejmujesz się tym co powiedzą inni, kocham cię Louis i zrobiłbym dla ciebie wszystko więc dlaczego ty nie chcesz pokochać mnie?!-Harry nie wytrzymał i kilka niechcianych łez spłynęło w dół po jego policzku.
 -Ale co powiedzą na to chłopaki, co powie Zoey, moja rodzina oni nie są tacy sami jak twoja rodzina Harry, oni nie zaakceptują tego.
 -Boisz się co powie tatuś tak? Boisz się że ci napierdoli?-Zapytał cynicznie.
-Nie że się boję, ja po prostu nie chcę żeby wiedział.-Louis powiedział to szybko na jednym wydechu ale po chwili żałował swoich słów, Harry patrzył się na niego z żalem i bólem w oczach.
-Zadam ci teraz jedno pytanie i proszę cię odpowiedz mi na nie szczerze.-Zaczął drżącym głosem.-Czy pieprząc mnie i obiecując mi że kiedyś w końcu będziemy razem, choć raz mówiłeś prawdę i myślałeś o tym na poważnie.-Louis nie odpowiedział, stał ze spuszczoną głową nie mając odwagi spojrzeć Harremu prosto w oczy.-Wyjdź!
-Harry proszę cię wysłuchaj mnie.-Louis spróbował chwycić go za ręce ale ten się wyrwał.
-Nie, okłamywałeś mnie za każdym razem!
-Ale czy ty naprawdę myślałeś że przyznam się do bycia gejem, że pewnego dnia po prostu rzucę Zoey a my będziemy szczęśliwą szkolną pedalską parką?
 -Wynoś się!-Chwycił go za bluzkę wyrzucając go za drzwi swojego pokoju.-Nie chcę cię już nigdy w życiu widzieć na oczy!
 -Harry przepraszam cię ja...-Próbował się tłumaczyć.-Ko...-Przez chwilę wydawało mu się że dźwięk zatrzaskujących się drzwi naprawdę zagłuszył ''kocham cię'' wypowiedziane przez Louisa, ale teraz to już bez znaczenia, okłamał go. Harry naprawdę wierzył w to że kiedyś będą razem ale najwidoczniej Louisowi chodziło tylko o seks a Harry słysząc kilka czułych słówek stawał się bardziej uległy. Czuł się teraz jak dziwka która za słowo kocham cię daje dupy na prawo i lewo. Ale czy to nie jest prawda, oddał mu się za puste, nic niewarte obietnice i teraz sam czuł się pusty i obiecuje że jedyne czego chciałby w tym momencie to spłonąć.

 ***

Po wyjściu Louisa, Harry po prostu położył się i płakał. Następnego dnia nie poszedł do szkoły, powiedział mamie że źle się czuje a ona pozwoliła mu zostać w domu, to samo powtarzał przez kolejne dni aż Anne w końcu wysłała go do lekarza. Oczywiście nie poszedł ale żeby uspokoić rodzicielkę kupił w aptece jakieś tabletki na ból gardła i powiedział że to tylko przeziębienie. Leżąc wieczorami w łóżku zastanawiał się co będzie dalej, chciałby już nigdy więcej nie musieć spotkać Louisa na swojej drodze, ale dopóki chodzą do tej samej klasy będzie to trudne. Piątek był chyba jednym z najprzyjemniejszych dni, zaraz po szkole przyszedł do niego Niall z Liamem i jego dziewczyną. Przez cały dzień oglądali filmy, pijąc piwo i opychając się czipsami a najlepsze było to że nie pytali, w końcu wiedzieli co łączy Harrego z Louisem i wiedzieli że jego nieobecność w szkole też jest wywołana przez Louisa i wiedzieli jeszcze to że jeśli tylko Harry zechce to wszystko im powie, ale on nie chciał. Porzucenie i wykorzystanie przez Louisa było dla niego wstydliwą sprawą a wręcz upokorzeniem i miał nadzieje że na razie nikt się o tym nie dowie. Ale jego szczęście nie mogło trwać wiecznie, wieczorem gdy w końcu po tygodniu znalazł(gdy w końcu zaczął go szukać) swój telefon w stercie brudnych ciuchów walających się po całym jego pokoju, zobaczył że jego skrzynka esemesowa jest aż zapchana wiadomościami od Louisa, nawet ich nie czytał tylko od razu zaczął usuwać, niestety przy pięćdziesiątym którymś esemesie przypadkowo nacisnął odczytaj zamiast usuń i przed jego oczyma ukazał się długi tekst opisujący to jak bardzo Louis go przeprasza, tęskni i chce żeby chociaż odpisał mu że nic sobie nie zrobił. I to ostatnie popchnęło Harrego do zrobienia czegoś czego Louis najbardziej się obawiał, wyjął z szuflady noże do cięcia papieru które kiedyś kupił na zajęcia artystyczne, rozsiadł się wygodnie na łóżku podciągając nogawki swoich dresów aż po samo krocze. Zaczął myśleć o tym jak bardzo Louis uwielbiał jego perfekcyjne ciało które jak to mówił było bez żadnych śmiesznych znamion i brzydkich blizn a teraz Harry chciał to wszystko zniszczyć tnąc swoja biodra żyletką. Gdy ostrze dotknęło jego skóry, przez chwilę się zawahał i stwierdził że jest skończonym idiotą ale po chwili pomyślał że z tymi bliznami Louis już nigdy go nie zechce, więc zrobił to i już chciał przestać bo bolało jak skurwysyn ale zacisnął zęby i oczy i zaczął ciąć po omacku. Po paru sekundach jego nogi i pościel były całe we krwi, odrzucił nożyk na bok i spojrzał na pocięte biodra, z jego oczu poleciały łzy a po chwili z jego gardła wydobył się histeryczny śmiech. Tak w tym momencie był już pewny tego że zwariował.

***

Przez cały weekend Harry już ani razu nie pomyślał o pocięciu się, ranki z lekka pozamykały już się po pierwszej nocy, na drugi dzień jeszcze tylko lekko piekły, cieszył się że nie zrobił tego na rękach bo nie wytrzymałby cały dzień w długim rękawku a na biodrach już nikt tego nie zobaczy, nigdy. W poniedziałek na rano znowu chciało mu się płakać na myśl że dzisiaj w końcu musi iść do szkoły i go tam zobaczyć, w sumie to mógł pójść na wagary, zaszyć się w jakiejś knajpie lub w parku, lub napisać do Fiksy z pytaniem czy ma może zioło lub jakieś piguły, ale przecież Fiksa zawsze ma towar więc równie dobrze mógł iść tam w ciemno ale czy to miało sens, nie pójdzie do szkoły dzisiaj to będzie to musiał zrobić jutro a im dłużej będzie zwlekał tym więcej będzie musiał nadrabiać.
-Chuj z tym.-Mruknął pod nosem wstając z łóżka, równie dobrze może iść do szkoły a po niej wpaść do Fiksy i to chyba było najlepsze rozwiązanie. O 7:30 zadzwonił do niego Niall z pytaniem czy przyjechać po niego samochodem, zgodził się bo po pierwsze nie chciało mu się iść a po drugie to trochę bolały go te porżnięte biodra w strasznie ciasnych rurkach które zwykł nosić. Po wejściu do klasy parę osób zapytało się dlaczego go nie było, powiedział że był przeziębiony więc zrobił sobie wolne, na Louisa nawet nie spojrzał. Usiadł z tyłu jak zwykle, kiedyś uwielbiał to miejsce bo siedział tutaj sam w ławce i miał z niego idealny widok na Louisa, teraz aż go krzesło parzyło. Znudzony popatrzył się w okno, lekcja powinna zacząć się już pięć minut temu a tego starego zgreda nadal nie było, Harry sam się zdziwił kiedy stał się taki zrzędliwy i opryskliwy, kiedyś lubił ludzi tylko niektórzy działali na niego alergicznie a teraz nienawidził większości mijanych przez siebie ludzi, i pomyśleć że minął tylko tydzień. Nagle w klasie zrobiło się cicho, w drzwiach stanął pan Murphy a za nim wysoki chłopak o kruczoczarnych włosach, ciemnej karnacji i czekoladowych oczach, ubrany był w czarne rurki, białą bluzkę z nadrukiem i czarną skórzaną kurtkę. 
-Przepraszam za spóźnienie.-Murphy postawił swoją teczkę(w której nosi tylko fajki i drugie śniadanie ale przecież musi wyglądać poważnie jak profesor).-Oto wasz nowy kolega Zack Malik.-Wskazał na chłopaka który z odrobiną wrogości rozglądał się po klasie.
-Na imię mi Zayn.-Warknął przez zagryzione zęby.
-Wszystko jedno, usiądź tam gdzie ci pasuje i zacznijmy już w końcu lekcje.-Rzucił Murphy na odczepnego i zaczął pisać coś na tablicy. Zayn stał w tym samym miejscu jeszcze przez kilka sekund po czym ruszył w stronę Harrego a osiemnaście par oczu powędrowało za nim, dziewczyny spoglądały na niego z zaciekawieniem a faceci z wrogością, no i jeszcze Louis który tak na prawdę patrzył się na Harrego i gdy ich wzrok się spotkał to Harry szybko odwrócił głowę w przeciwnym kierunku, nie chciał już płakać a tym bardziej przed całą klasą. 
-Mogę?-Zapytał Zayn stając obok jego ławki.
-Spoko.-Wzruszył ramionami pokazując że ma gdzieś czy chłopak usiądzie obok niego. Zayn zrzucił z ramion swój plecak i rozsiadł się wygodnie spoglądając na Harrego który siedział z taką miną jakby zaraz miał rozwalić cały świat.
-Ej jeśli nie chcesz żebym tu siedział to spoko przesiądę się.-Powiedział Zayn łapiąc za plecak.
-Co?-Zapytał wyrwany z rozmyśleń Styles.-Nie no co ty weź przestań.
-To czemu siedzisz tak jakby siadając tu zabił ci matkę?-Harrego rozbawiła ta uwaga, sam nie wie dlaczego ale na sekundę naprawdę się roześmiał.
-Nie to po prostu nie jest mój dzień, tydzień ogólnie życie.-Ponownie wzruszył ramionami.
-Mówisz strasznie depresyjnie, chyba cię polubię.

***

Po lekcji Harry szybko wstał z miejsca i omal nie wybiegł z klasy, chciał się znaleźć jak najdalej Louisa choć na te piętnaście minut które ma przerwa. Przez całą lekcje czuł na sobie jego wzrok, za każdym razem gdy tylko Zayn coś do niego powiedział to Louis od razu robił się cały czerwony, ale to akurat mu się podobało zazdrość to pewnego rodzaju ból a Harry chciał zadać mu jak najwięcej bólu. 
-Harry!-Usłyszał za sobą wołanie, zatrzymał się i obrócił.-Sorry że zawracam ci głowę nawet na przerwie ale jestem tu nowy i nawet nie wiem gdzie można wyjść zapalić. 
-W szkole nie wolno palić.-Powiedział loczek poważnym głosem. 
-No to to wiem ale przecież w każdej szkole jest miejsce gdzie uczniowie chodzą zapalić co nie.-Powiedział Zayn z tym swoim uśmiechem łobuza, Znał go od godziny a już rozpoznawał iskierki w jego ozach gdy gadał o czymś. Harry dobrze wiedział gdzie uczniowie chodzą na fajkę, sam tam chodził gdy był w pierwszej klasie ale potem to rzucił, gdy Louis go o to poprosił. Tomlinson nienawidzi papierosów i palaczy, więc to było jasne że Harry zrobi wszystko żeby mu teraz dopiec, nawet znowu zacznie palić.
-Dobra chodź.-Uśmiechnął się chwytając go za ramie po czym pociągnął za sobą, czuł jak Louis odprowadza ich wzrokiem, Harry sam nie wie dlaczego ale obrócił głowę i patrząc Louisowi prosto w oczy wyszeptał ''wybacz'' a w jego oczach zebrały się łzy, poczuł się źle z tym co mu robi ale zaraz potem przypomniał sobie co on mu zrobił i cały żal go opuścił zostawiając tylko ból. 

***
Kwiecień

Od pojawienia się Zayna w życiu Harrego minęły 2 miesiące, chłopcy bardzo się ze sobą zaprzyjaźnili można nawet powiedzieć że stali się najlepszymi przyjaciółmi. Paczka Stylesa zaakceptowała Zayna i stali się niemal nierozłączni. Harry bał się powiedzieć Malikowi że jest gejem, bał się jego reakcji bo dopiero co go poznał i był przerażony na myśl że zaraz go straci, ale chyba i tak zapamięta to jako najzabawniejszy coming out w jego życiu. Zdarzyło się to jakoś tak niedawno, Harry od rana chodził zdenerwowany i Zayn nie wytrzymywał już tej atmosfery pomiędzy nimi więc w końcu zapytał o co mu chodzi a na to Harry:
-Może ci się to wydać obrzydliwe ale jestem gejem.-Powiedział Harry z oczami wbitymi w swoje czerwone Air Maxy.
-Może ci się to wydać obrzydliwe ale czasami sikam do umywalki.-Wzruszył ramionami Zayn, przez chwilę Harry stał z otwartą buzią.
-Fujj.-Jęknął z obrzydzeniem po czym oboje wybuchnęli śmiechem.-To nie jesteś zły?
-Boże Harry, o co ja mam być zły? O to że wolisz chłopaków, no chyba że się we mnie zakochałeś?!-Wystraszył się nagle.-Wiesz że cię lubię ale nie aż na tyle żeby ten tego.
-Nie no spokojnie, nie kocham się w tobie.-Powiedział szczerze, i choć przez chwilę wydawało mu się że może zakochać się w Maliku ale jednak w jego sercu nadal był kto inny, niestety.-Ale jeśli kiedykolwiek nasikasz do mojej umywalki!-Zagroził mu palcem.
-To co?!-Zapytał Zayn wyprężając klatę.
-To cię wyrucham!-Warknął loczek po czym oboje znowu wybuchnęli śmiechem. To był początek przyjaźni która mogła skończyć się od razu lub przetrwać na zawsze.

***
Czerwiec

-Zayn zawieziesz mnie do domu.-Wysapał Harry rzucając się Mulatowi na szyje, byli właśnie na imprezie z okazji zakończenia szkoły a Harry był już tak pijany jakby nigdy w życiu nie widział alkoholu.
-Dobrze Curly.-Powiedział biorąc go pod ramie, Zayn tego dnia nie pił, właściwie to mieli taki układ że raz pije Harry a raz pije Zayn. Czasami zachowywali się jak para, właściwie to bardzo często byli obiektem szkolnych żartów ale nie przejmowali się tym bo bardzo dobrze wiedzieli jaka jest prawda a reszta może się pieprzyć. Nie mieli przed sobą żadnych sekretów, no prawie nie mieli. Harry nigdy nie powiedział Zaynowi o tym jak był z Lou i to jak bardzo boli go ich rozstanie choć minęło już pięć miesięcy od tego wydarzenia to wcale mu nie przeszło a blizny na biodrach pojawiały się w coraz większych ilościach. I pewnie gdyby Harry tego dnia nie narąbał się tak mocno to pewnie jeszcze długo nie poznał by tajemnicy loczka. 
-Jesteśmy już w domu?-Zapytał Harry swoim pijackim bełkotem.
-Nie jeszcze nie.-Odpowiedział mu Zayn skupiając swój wzrok na jezdni.
-A kiedy będziemy?
-Za dziesięć minut.
-Zayn?
-Huh?
-Gdzie jest Louis?
-Kim jest Louis?-Zayn nie znał odpowiedzi ponieważ nie rozumiał pytania. 
-Nie ważne.-Harry położył głowę na szybie po czym zasnął. Po chwili byli już na miejscu.
-Haza wstawaj.-Zawołał Zayn lecz Harry tylko coś zamruczał i ani myślał przerywać swój sen.-No kurwa.-Jęknął brązowooki, wyszedł z samochodu po czym okrążył go żeby wyciągnąć swojego przyjaciela. Biorąc Harrego na ręce myślał jak można być tak lekkim, dotykając teraz jego ciała przez cienką warstwę ubrań czuł każdą jego kość, od momentu ich poznania Harry schudł i to dość sporo, widać to po jego zapadniętych policzkach, kościstych palcach, po włosach które straciły blask i po oczach w których Zayn nigdy nie widział blasku który tak często opisywali znajomi Harrego.-No dobra pijaku teraz musisz poradzić sobie już sam.-powiedział kładąc Harrego na łóżku, ale ten ani myślał ściągnąć przynajmniej spodnie żeby mu się wygodniej spało.-Boże co ja z tobą mam.-Rozpiął jego spodnie, ściągnął je z niego, złożył na pół i powiesił na krzesło przy biurku po czym przeniósł wzrok z powrotem na Harrego i zamarł. Biodra loczka były całe w bliznach i świeżo naciętych ranach, w niektórych miejscach były to tylko kreski a w niektórych niezrozumiałe napisy, w innych jeszcze miejscach były po prostu po przypalane.-Harry obudź się.-Potrząsnął nim.-Harry proszę cię obudź się!-Krzyczał przez łzy potrząsając przyjacielem.
-Ccoo jessst?-Zabełkotał Harry jeszcze nie do końca trzeźwy.
-Proszę cię powiedz mi że dzisiaj nic nie brałeś!
-No nie brałem.-Obrócił się na brzuch.
-Przysięgnij.-Obrócił go z powrotem w swoją stronę.
-Obiecuje.-Warknął wkurzony już tym że nie może spokojnie zasnąć.
-Dorze to śpij.-Zayn zdjął swoje spodnie po czym położył się obok Harrego, jutro czeka go długa i ciężka rozmowa z Harrym.

***

Gdy Harry obudził się na rano poczuł jak czyjeś ręce oplatają go w pasie, już dawno tak się nie budził i przestraszył się gdy pomyślał że mógł się z kimś przespać, zamarł gdy okazało się że obok leży Zayn.
-O kurwa.-Jęknął budząc przy tym Mulata.-Czy my?
-Huh?-Mruknął Zayn przecierając oczy.
-No czy my razem tego.
-Co? Nie!-Zaprzeczył szybko.
-O Jezu, to dobrze.-Odkrył kołdrę chcąc wstać jednak zaraz przykrył się z powrotem.-Gdzie są moje spodnie?
-Harry musimy porozmawiać.-Zaczął Zayn kładąc rękę na jego plecach.
-Nie mamy o czym.-Syknął przez łzy.-Gdzie są moje spodnie?!
-Proszę porozmawiaj ze mną.-Złapał go za rękę lecz loczek szybko ją wyrwał.
-Wyjdź!
-Nie!
-Proszę cię wyjdź stąd!-Harry przykrywając się w pasie kołdrą wstał z łóżka i gestem dłoni wskazał drzwi.
-Nie zostawię cię teraz samego.-Podszedł do niego i mocno go przytulił.-Proszę zrozum, jestem twoim przyjacielem i możesz mi powiedzieć wszystko.
-Wiem, przepraszam.-Harry rozpłakał się kładąc głowę w zagłębieniu szyi Zayna. Stali tak jeszcze dość długo a Harry wypłakał hektolitry łez lecz w końcu zaczął mówić, opowiedział mu wszystko od pierwszego pocałunku aż po ostatni. A Zayn po prostu słuchał, nie komentował, nie wytykał błędów które wychwytywał w zachowaniu zielonookiego, po prostu przytulał go i słuchał, trzymał w swoich silnych ramionach niczym przestraszone dziecko.
-Curly wiem że nie możesz mi obiecać że przestaniesz to robić bo wiem że to nie jest łatwe, ale chociaż obiecaj mi że spróbujesz, dobrze?
-Okej, tyle mogę ci obiecać.-Wyprostował się wciągając głęboko powietrze.-A wiesz co jest najgorsze? Ja go pomimo to nadal kocham.

***
Lipiec

-Nie mogę uwierzyć że to już dzisiaj.-Zapiszczał Harry do Zayna z podekscytowania, byli właśnie w drodze na festiwal na który szykowali się praktycznie od początku swojej znajomości. Jechali tam razem z Liamem, jego dziewczyną i Niallem, ich szczęśliwa piątka. Bardzo cieszyli się na ten festiwal, tydzień pod namiotami, z muzyką i maryśką, tak to ma być udany wyjazd, zwłaszcza że Harry nie dotknął żyletki już od prawie trzech tygodni.-Mam tylko nadzieje że nic złego się nie przytrafi bo chyba bym się nieźle wkurwi... Jezus Maria!!!!-Istnieje takie coś jak wypowiedzenie czegoś w złą godzinę ta chyba była najgorsza z możliwych.

***
Louis naprawdę nie chciał dzisiaj wychodzić z Zoey na tą imprezę, ostatnio w ogóle nie chciał wychodzić z Zoey. Tęsknił za Harrym, podobno docenisz coś gdy to stracisz i taka jest prawda, teraz gdy Harry nie był już jego zrozumiał jak bardzo kocha tego chłopaka w lokach o zielonych oczach. I ostatnio coraz bardziej czuł się gotowy żeby zrobić coming out, a może po prostu wierzył że dzięki temu odzyska Harrego, a w tym momencie za jedną szansę na to oddałby wszystko. 
-O patrz to ten chłopak z naszej klasy.-Powiedziała Zoey wskazując na kogoś palcem.-Zack czy jak mu tam.
-Zayn.-Poprawił ją Louis, bardzo dobrze znał jego imię, głównie dlatego że go nienawidził. 
-Jest z tą całą swoją bandą.-Rzuciła przydupaska Zoey, choć Louis znał ją już dwa lata to nadal nie pamiętaj jej imienia.
-Ale nie ma z nimi tego pedałka Harrego.-Zaśmiała się Zoey a Tomlinson poczuł jak bardzo chce ją w tym momencie zabić.
-Słyszałem że mieli ostatnio wypadek, chodźcie wypytamy się o szczegóły.-Powiedział Ben ruszając do przodu, wszyscy byli już nieźle wcięci tylko Louis nie pił bo musi ich potem wszystkich porozwozić. Podeszli do grupki przyjaciół i zaczęli rozmowę w końcu dochodząc do sedna sprawy. 
-A słyszeliśmy że mieliście ostatnio wypadek?-Zapytała Zoey.
-Tak, sarna wyskoczyła nam na drogę i uderzyliśmy w drzewo, nic wielkiego samochód do kasacji.-Zażartował Niall.
-A Harry, zawsze jest z wami a dzisiaj go brakuje.-Zagadał Louis głosem takim jakby to go nie obchodziło lecz tak na prawdę to było najważniejsze.
-Harry nie żyje.-Powiedział wściekle Zayn. Nagle dla Louisa świat się zatrzymał, czuł że zaraz chyba zemdleje, zaczął rozglądać się po sali nie wiedząc co się dzieje.
-Lou co ci jest?-Zapytała Zoe.
-Nic, ja... ja muszę już iść.-Wyrwał rękę z jej uścisku po czym wybiegł z klubu, biegł przez parking szukając swojego samochodu aż w końcu go znalazł, wsiadł jak najszybciej się dało, znał tą drogę na pamięć głównie dlatego że przez ostatnie miesiące przyjeżdżał tu codziennie żeby tylko zobaczyć jak Harry gasi światło w swoim pokoju i idzie spać lecz teraz mu to nie wystarczało, przez całą drogę słyszał w głowie głos Zayna oznajmujący mu że Harry nie żyje, jego Harry, jego szczęście i sens życia, nie to nie mogła być prawda. Byle jak wjechał na podjazd Stylesów i chyba przejechał im po jakiś kwiatach, wyskoczył z samochodu i od razu pobiegł do drzwi i zaczął walić w nie pięściami. 
-O Louis?! Co ty tu robisz?-Zapytała Anne zaszokowana tym że to właśnie Louis pojawił się w drzwiach jej domu w ten sobotni wieczór.
-Jest Harry?-Zapytał gorączkowo ale nim otrzymał odpowiedź już gnał schodami na górę do pokoju Harrego. Wpadł do środka ale nikogo tam nie zastał, tylko zaścielone łóżko i idealnie czysty pokój co nigdy się nie zdarzyło. Zrezygnowany upadł na kolana zalewając się łzami. I już wiedział że jego następnym krokiem będzie śmierć.
-Louis?!-Usłyszał nagle za sobą znajomy głos.
-Harry! To ty żyjesz.-Podniósł się z kolan po czym rzucił na szyje ukochanego.-Boże tak się bałem, gdy on powiedział że nie żyjesz to po prostu myślałem że zaraz się rozsypię.-Louis zaczął trajkotać jak najęty ale Harry nic z tego nie zrozumiał.
-Kto powiedział że nie żyję?
-No Zayn, podeszliśmy do nich w klubie i Niall powiedział że mieliście wypadek a Zayn powiedział że nie żyjesz.-Łzy znowu zebrały się w jego oczach, nie mógł uwierzyć że jeszcze przed chwilą myślał że miłość jego życia nie żyje a teraz trzyma go w ramionach. Harry gdy tylko zorientował się że są przytuleni od razu się odsunął.
-A po co przyszedłeś tu.
-Bo myślałem że nie żyjesz.
-No ale żyję, więc teraz co wyruchasz mnie a potem wrócisz do swojego normalnego życia i znowu mnie porzucisz?!-Wykrzyczał ze łzami w oczach.
-Nie!-Zaprotestował Louis.-Będę z tobą, idąc ulicą będę dumnie trzymać cię za rękę i całować w usta kiedy tylko przyjdzie mi na to ochota, będę przytulał się do ciebie od tyłu stojąc w kolejce po obiad. Będziemy tą szkolną gejowską parką, później wyjdę za ciebie za mąż a na koniec umrzemy razem jako stare dziadki.-Harry stał i z zaszokowaną miną patrzył się w jego stronę.-Bo cię kocham Hazz, ale żeby wykonać mój idealny plan na życie muszę mieć ciebie obok, całego i żywego ciebie.-Louis przysunął się do loczka odgarniając kosmyk włosów z jego czoła. 
-To co mówisz wydaje mi się być tak piękne że aż nie możliwe i ciągle myślę że zaraz powiesz że tylko żartujesz. 
-Nie żartuję Harry, kocham cię teraz, jutro i na zawsze.-Przybliżył się do niego po czym złączył ich w usta w czułym pocałunku, w bajkach zazwyczaj w takich chwilach albo dookoła pary unosi się magiczny pył lub płatki kwiatów i Louis dałby sobie rękę obciąć że to właśnie się stało w około nich.

No i w końcu skończyłam pisząc Zdążyć przed dzwonkiem nie myślałam nad kontynuacją tego ale @larreh_forever i @Child_Larry_PL zachęciły mnie do tego za co im dziękuje i serdeczne pozdrawiam bo myślę że wyszło mi z tego coś ciekawego. Przez pierwsze parę dni kompletnie nie wiedziałam co mam napisać, potem wymyśliłam początek, potem doszedł Zayn a pewnego dnia gdy siedziałam ze znajomymi na dworze wpadłam na pomysł że Louis dowiaduje się o śmierci Harrego i myśląc że go stracił wraca do niego i prosi o przebaczenie, taki wiem banał ale chyba jest w tym coś romantycznego. Liczę na komentarze, kocham was <3 xx  



sobota, 22 czerwca 2013

Szósta rocznica

25 maja.
Obudziłem się jak zwykle spóźniony, zerwałem się z łóżka i skacząc po pokoju zacząłem ubierać się w swój garnitur w którym musiałem chodzić do pracy, nawet nie miałem czasu by zjeść śniadanie zdążyłem tylko zostawić Harremu kartkę z napisem "Kocham Cię" którą pisałem mu codziennie, już od sześciu lat. Wybiegłem z naszego mieszkania i po znalezieniu kluczyków w kieszeni wsiadłem do tego pieprzonego rzęcha zwanego potocznie moim autem.
-No weź odpal.-Jęczałem prosząc.-Proszę cię! Zatankuje cię dzisiaj do pełna tylko weź kurwa mać odpal.-W końcu po piątej próbie mi się udało, samochód odpalił a ja mogłem już w spokoju pojechać do pracy, no może nie aż w takim spokoju bo James na pewno nieźle opierdoli mnie za to spóźnienie, fiut jebany. Mówiłem już że go nienawidzę? Nie? To teraz mówię, nienawidzę go! Pieprzony lizus, w życiu wylizał więcej dup niż ja kiedykolwiek miałem zamiar, choć to ja jestem gejem. Ale dzisiaj postanowiłem się nim nie przejmować, to jest nasz dzień, mój i Harrego i nic nie jest w stanie mi go zepsuć. Po wejściu do biura od razu spodziewałem się opieprzu, ale James nie był na mnie zły, uśmiechnął się blado mówiąc mi cześć i nawet spytał czy wszystko w porządku, odpowiedziałem że tak no bo co innego miałem powiedzieć, po za tym James nie był osobą której kiedykolwiek chciałbym się zwierzać. Zabrałem się za moją jakże "interesującą" pracę, do 12:30 był zajęty tym co zawsze ale równo o 12:31 zrobiłem sobie przerwę na odsłuchanie wiadomości od Harrego. To już było tradycją, co roku w ten sam dzień, o tej samej godzinie robiłem sobie przerwę i słuchałem wiadomości którą Harry nagrał mi na sekretarce w dzień naszego ślubu. Rozsiadłem się wygodnie w swoim fotelu i przymykając oczy przyłożyłem telefon do ucha i nacisnąłem play.
-Cześć misiaku.-Usłyszałem jego wesoły głos.-Urwałem się z Zaynem z zajęć i idziemy szukać jakiegoś baru gdzie będziemy mogli wyprawić wesele. Jestem taki podekscytowany.-Zapiszczał.- Mam nadzieje że ten fiut wypuści cię dzisiaj wcześniej z pracy bo chcę ostatni raz zerżnąć twoją kawalerską dupę.-Wysapał do słuchawki ponętnym głosem.-Dobra kończę bo Zayn jest co najmniej zdegustowany moją wypowiedzią.-Zachichotałem, zawsze chichoczę przy tym momencie.- Kocham cię, papapap misiaku.-Cmoknął w słuchawkę.-Znajdziesz mnie przy ołtarzu.-Powiedział po czym się rozłączył, włączyłem to sobie jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze raz. W końcu o 13:14 wróciłem z powrotem do pracy, muszę się dzisiaj wcześniej zwolnić żeby przygotować kolację więc teraz już bez obijania. O 15:28 zadzwonił do mnie Liam.
-Hallo?-Odebrałem, nie miałem czasu na rozmowę bo zostało mi jeszcze pół godziny do wyjścia a nadal miałem wiele do zrobienia.
-Cześć Lou.-Powiedział wesoło.-Zastanawialiśmy się z Nillem czy nie chcesz dzisiaj z nami gdzieś wyjść, do jakiegoś baru, upijemy się będzie fajnie.
-Li przecież wiesz że nie mogę, mamy dzisiaj rocznicę.-Powiedziałem wkurzony, jak on mógł o tym zapomnieć.
-Louis..-Zaczął ale nagle zamilkł, w tle usłyszałem głos Nialla.-No dobra to może kiedy indziej, miłego wieczoru.-Westchnął smutno.
-Dziękuje.-Powiedziałem po czym rozłączyłem się, co mu dzisiaj odpierdoliło?
O 16:20 już byłem w supermarkecie robiąc zakupy na dzisiejszą kolację, zrobię dzisiaj kurczaka bo Harry uwielbia kurczaka, pod każdą postacią. Po zrobieniu zakupów pojechałem do parku, to także było już tradycją, co roku przychodziłem tutaj na plac zabaw, siadałem na huśtawkę i bujałem się przez chwilę, tak jak pewnego dnia gdy byłem tu z Harrym.
-Nie jesteś za duży na huśtawkę.-Zapytała jakaś dziewczynka siadając na drugiej huśtawce.
-Nigdy nie jest się za dużym na huśtawkę.-Odpowiedziałem jej z szerokim uśmiechem.
-Jak masz na imię?
-Louis a ty?
-Maggie.-Podała mi swoją malutką rączkę, mogła mieć tak z jakieś siedem lat, uściskałem ją uprzejmie.-A co tutaj robisz?-Zadała kolejne pytanie, była typem ciekawskiego dziecka, dało się to usłyszeć w jej głosie gdy zadawała pytania.
-Wspominam.
-A co?
-Jak mój mąż mi się tutaj oświadczył.-Odpowiedziałem z szerokim uśmiechem, w mojej głowie pojawił się obraz loczka padającego przede mną na kolana i proszącego mnie żebym wyszedł za niego za mąż, byliśmy wtedy szczeniakami a już wiedzieliśmy że to uczucie na całe życie.
-A kiedy to było?
-Siedem lat temu.-Odpowiedziałem, to może było dziwne ale odczekaliśmy równo cały rok żeby się pobrać i tym sposobem rocznicę zaręczyn i ślubu mamy w tym samym dniu.
-I ty przychodzisz tutaj tak co roku?
-Tak.
-Wow, to ty musisz go mocno kochać.-Powiedziała Maggie w zadumie.
-Tak właśnie go kocham.
-Muszę już iść.-Zerwał się z miejsca widząc że jakaś kobieta macha w jej stronę.-Pozdrów go ode mnie.-Powiedziała machając mi na pożegnanie.
-Tak zrobię.-Odmachałem jej, chwilę jeszcze tak posiedziałem po czym wróciłem do domu i wziąłem się za robienie kolacji. Na stole wciąż leżała kartka którą na rano zostawiłem Harremu, on nigdy ich nie ruszał ale byłem w stu procentach pewien że je czyta. O dwudziestej wszystko było już gotowe, stół był zastawiony, wszędzie paliły się świeczki a w tle po cichu leciały nasze ulubione piosenki. Ubrany w garnitur usiadłem na krześle po czym nalałem wina do naszych kieliszków, uśmiechnąłem się szeroko i unosząc kieliszek w górę powiedziałem.-Wszystkiego najlepszego z okazji naszej rocznicy kochanie.-Ale odpowiedziała mi cisza, w końcu Harry nie żyje już od pięciu lat.

I oto jestem z trzecią już historyjką na tym blogu, to jest pierwszy raz gdy uśmiercam głównego bohatera, jest to zupełnie nie w moim stylu ale ten pomysł wpadł mi do głowy tak nagle i tak bardzo chciał zostać opisany że nie mogłam mu odmówić. Mam nadzieje że podoba wam się ten one shot, bo mi osobiście to nawet się podoba, choć mógłby być lepszy, no nic. Niedługo pewnie znowu się odezwę z jakąś nową historią, liczę na wasze komentarze, kocham was <3 papapa xx

niedziela, 2 czerwca 2013

One Day

Harry i Louis spotykają się w noc po ceremonii zakończenia studiów. Jutro każde pójdzie własną drogą. Czy ta jedna noc spędzona w ciasnym mieszkaniu Louisa zmieni coś w ich życiu, czy to będzie kolejna jednorazowa przygoda których mieli już wiele w swoim życiu?

15 lipca 2014 Edynburg
W pokoju było ciepło od parującej wody, w powietrzu czuć było papierosy i smród cynamonowych świeczek zapachowych które zapalili żeby oświetlić łazienkę, choć teraz nie było to już potrzebne bo na dworze robiło się już coraz jaśniej. Ciszę co chwile przerywały dźwięki kapiącego kranu i głośne śmiechy chłopców.
-Ała to parzy.-Jęknął Harry zasysając powietrze.
-Bo to wosk skarbie.-Powiedział Louis poruszając brwiami. Siedzieli w tej wanie już drugą godzinę i co parę minut musieli dopuszczać sobie ciepłej wody.
-Więc czemu każesz wkładać mi w niego palec?-Dopiero gdy Harry wypowiedział te słowa zdał sobie sprawę jak to zabrzmiało.
-A co? Nigdy nie robiłeś tak jak byłeś mały?-Niebieskooki był teraz za bardzo zafascynowany ogniem by zwrócić uwagę na zboczone uwagi Stylesa. 
-Miałem zabawki.-Rzucił ironicznie.
-A no tak, zapomniałem że dzisiaj poszedłem do łóżka z facetem z wyższych sfer i oni tam w tych wyższych sferach nie mają świeczek tylko kryształowe żyrandole.-Harry był synem producenta filmowego i właścicielki jednego z najlepszych salonów fryzjerskich w Londynie, a Louis był synem zwykłego księgowego i pielęgniarki i Harrego powoli wkurzało już to że Lou cały wieczór wypomina im tą różnicę w statusie społecznym.
-A pierdol się.-Westchną Harry trochę obrażonym tonem tak że Louis przestraszył się że w tej chwili naprawdę go uraził.
-Wolałbym żebyś ty to zrobił.-Wyszeptał do jego ucha, przejeżdżając palcem na którym nadal było trochę wosku, po policzku lokowatego.-Zrób to tak namiętnie jak zrobiłeś to w przedpokoju, tak czule jak w sypialni, z taką pasją z jaką pieprzyłeś mnie w kuchni, i tak romantycznie jak godzinę temu w tej wannie.-Przejechał językiem wzdłuż jego szyi.
-Jesteś niewyżyty.-Zachichotał kręcąc w rozbawieniu głową ale nie mógł ukryć że prośba Louisa podziałała na niego.
-Nie, tylko po prostu niespełniony.
-Pff, challenge accepted.-Harry położył ręce na biodrach swojego kochanka przyciągając go bliżej do siebie, wanna była dość duża a w porównaniu do ciasnego mieszkania Tomlinsona to była aż ogromna. Zaczął składać pocałunki na piersi Louisa robiąc to tu to tam malinki, jedną rękę położył na jego tyłek a w drugą złapał jego członka. Louis wplątał dłonie we włosy zielonookiego i mocnym szarpnięciem sprawił żeby patrzył mu się proso w oczy. 
-Nie baw się ze mną.-Warknął składając pocałunek na ustach Harrego. Loczek porzucił od razu całą grę wstępną, chwycił Louisa mocno za biodra i po uniesieniu go lekko do góry wszedł w niego pewnie i szybko.
-Aggg!-Warknął Tomlinson na co Harry trochę zwolnił.-Nie przerywaj.-Wysapał w usta loczka. Harry poruszał się w jednym i tym samym tempie, było mu dobrze tak jak nigdy za życia, może to przez ten nastrój, przecież w głębi duszy jest romantykiem tylko ukrywa to pod grubą maską dupka. A może to przez Louisa, zazwyczaj Harry ograniczał się tylko do jednego stosunku ze swoją zdobyczą a potem uciekał gdy tylko jego kochanek zasną, a dziś było inaczej. To Louis był inny, nie zasypiał tak jak inni faceci, po ich pierwszym seksie który odbył się na kanapie w saloniku, zrobił mu kawy i zaczął opowiadać o sobie. Gdy Harry pomyślał że już czas się zbierać, Louis zaciągnął go do sypialni gdzie robili takie rzeczy o których się Harremu nie śniło. Chwilę po tym jak Harry uspokoił swój oddech po chyba najlepszym orgazmie w życiu Louis zapytał go czy nie jest głodny, a że był to poszli do kuchni i siedząc na golasa przy naprawdę małym stoliku jedli kanapki z dżemem, a że Harry od urodzenia był trochę ślamazarą to oczywiście musiał się ubrudzić. Tak więc po zlizaniu przez Louisa odrobiny dżemu z torsu Hazzy, doszło do ich 3 stosunku tej nocy, a że po zabawie z dżemem strasznie się kleili w końcu wylądowali w wanie. 
-Nie zapomnę tej nocy do końca życia.-Wysapał Harry czując że jest już coraz bliżej.
-Właśnie o to się cały czas staram.-Woda rozlewała się po podłodze a ich krzyki były tak głośne że pani Murray która mieszka za ścianą łazienki Louisa jutro pewnie znowu będzie się czepiać że bierze on za głośne kąpiele o 5 nad ranem. Nagle poczuł na swoim członku dłoń Harrego która poruszała się coraz szybciej i szybciej.-O ttak, ymmm, Hazz, hmmm.-Jego drżący głos nie pozwalał mu na nic więcej tylko krótkie pojękiwanie.-Aggg!!!!-Poczuł jak rozkoszy przechodzi przez jego ciało, od stóp aż po czubek nosa. Tak pięknych orgazmów nie doświadczał często, a takich że chciało mu się śpiewać to jeszcze nigdy nie doświadczył.
-Co teraz panie Tomlinson?-Zapytał Harry nadal trzymając ręce na jego biodrach.
-Powinniśmy się trochę przespać.-Mruknął.
-Po co? Nic jutro nie musimy. Żadnych terminów, zaliczeń...
-Tylko całe życie przed nami.-Odparł sennie. Harry  uśmiechnął się wyobrażając sobie nagle całe życie u boku Louisa ''Co?! Nie, stop!'' zganiał się za tą fantazję ''To tylko jednorazowa historia, zajebista ale jednorazowa''. Wyszli z wanny i po wytarciu się wrócili do łóżka, nie zakładali nic na siebie, Harry zawsze spał nago i najwidoczniej Louis tak samo, a może po prostu nadal liczył na jakiegoś loda lub coś.
Leżąc mocno do siebie przytuleni na jedno osobowym łóżku oboje nie mogli zasnąć, w pokoju było cicho, słychać było tylko ich spokojne oddechy.
-No więc co o tym myślisz Hazz?-Zapytał nagle Louis.
-Hazz? Kto to jest Hazz?
-Ludzie nazywają cię Hazz. Słyszałem.
-Tak, przyjaciele.
-To mogę nazywać cię Hazz?
-W porządku Loueh.-Zaśmiał się Harry, Louis był trochę zaskoczony tym jak nazwał go Harry, nikt nigdy wcześniej go tak nie nazywał a ludzie różnie go nazywali Louis, Lou, Tommo, mama mówiła nawet BooBear ale nikt nie mówił Loueh.
-To teraz mi powiedz o co ci chodziło z tym pytanie co o tym myślę.-Głos Harrego wyrwał go z rozmyślań nad swoim nowym przezwiskiem.
-No co myślisz o nas. Myślisz że to miłość?-Zaśmiał się.
-Idź spać, dobra?
-To przestań się gapić na mój nos.-Otworzył oczy, niebieskie, przenikliwe, błyszczące, najpękniejsze jakie Harry kiedykolwiek widział.-Jaki jutro jest dzień? 
-Masz na myśli dzisiaj?-Harry przejechał dłonią po plecach Louisa tak że ten dostał dreszczy.
-Tak dzisiaj.Ten nowy spaniały dzień przed nami.
-Poniedziałek, 15. Dzień Świętego Swithina.
-To znaczy?
-Tradycja mówi że jak dzisiaj będzie padać, to będzie padać przez następne czterdzieści dni albo całe lato, czy coś w tym stylu.-Powiedział machając ręką.
-Bez sensu.-Louis zmarszczył czoło.
-Taki przesąd.
-Gdzie ma niby padać? Zawsze gdzieś pada.
-Na grobie Świętego Swithina. Jest pochowany na terenie katedry w Winchester.
-Skąd to wszystko wiesz?
-Chodziłem tam do szkoły.
-Aha.-Wymamrotał Louis w poduszkę.
-''Święty Swithin w strugach deszczu Coś tam, coś tam będzie jeszcze.''-Zacytował a raczej sprubował zacytować Harry.
-Harry, to było piękne.-Powiedział Louis po czym obaj wybuchnęli śmiechem.-Hazz?
-Loueh?
-A co jeśli nie będzie dziś padać?
-Aha?
-Co robisz później?-''Powiedz mu że jesteś zajęty'' nakazał sobie Harry w myślach.
-Nic szczególnego.
-To może zrobimy coś razem?-''Poczekaj, aż zaśnie i uciekaj''.
-Okej zróbmy coś.-Uśmiechnął się.
-Nowy dzień.-Wymamrotał Louis z zamkniętymi oczami.
-Jeden dzień.-Dodał Harry.
Obudzili się jakoś tak po pierwszej, oboje byli nadal niewyspani ale nie chcieli o tym mówić, w końcu mieli spędzić razem dzień. Lecz teraz gdy cały alkohol wyparował z ich krwi czuli się trochę niezręcznie, było to dla nich obojga coś nowego bo jeszcze nigdy nie szli na randkę z osobami z którymi zeszłej nocy uprawiali seks. Ale czy to była randka? Nie, raczej przyjacielski wypad na miasto, po całej nocy uprawiania seksu. Postanowili że wybiorą się na piknik na tak zwany szczyt Fotela Króla Artura który był wręcz ulubionym miejscem studentów w tym mieście. Ubrali się i wyruszyli. Niestety szczyt Fotela Króla Artura był pełen turystów i zblazowanych, zmęczonych po wczorajszych imprezach tegorocznych absolwentów. Harry i Louis machali co jakiś czas nieśmiało, pozdrawiając znajomych, ale starali się trzymać dystans, by nie prowokować plotek, nawet teraz, na sam koniec. Gdy znaleźli już odpowiednie miejsce, usiedli na trawie i otworzyli butelkę szampana którą wzięli ze sobą. Popijając napój rozmawiali opowiadając sobie o swojej przeszłości i planach na przyszłość, co chwilę wybuchając śmiechem. W końcu zasnęli, gdy szampan i słońce uderzyło im trochę do głowy, stwierdzili że lepiej będzie jeśli się chwilę zdrzemną bo czasami zechce im się powtarzać zeszłą noc. Leżeli obok siebie aż Harry obudził się raptownie o piątej. Pozbierali puste butelki i resztki po pikniku i zaczęli powoli schodzić w stronę miasta i domu. Kiedy zbliżali się do wyjścia z parku, Louis uświadomił sobie że niedługo będą musieli się pożegnać i istnieje wielkie prawdopodobieństwo że już się nigdy nie zobaczą. Nawet jeśli się kiedyś spotkają to będzie to przelotne i formalne, a Harry z pewnością szybko zapomni, co zdarzyło się w małym, wynajętym mieszkaniu Louisa. Zaczął ogarniać go żal i poczuł że jeszcze nie chce się z nim rozstawać. Druga noc. Louis zapragnął spędzić z nim jeszcze jedną noc. Doszli do bramy parku, do miejsca gdzie powinni się pożegnać. Louis zaczął szurać butem po żwirowej ścieżce i drapać się po głowie.
-No cóż, chyba lepiej.-Zaczął Lou, Harry wziął go za rękę.
-Słuchaj, może wpadniesz na drinka?-Zapytał trochę skrępowany, Louis usiłował ukryć radość.
-Co teraz?
-Albo chociaż przejdziesz się ze mną do domu.
-A nie przychodzą do ciebie przypadkiem rodzice?
-Tak, wieczorem, jest dopiero wpół do szóstej, mamy czas.-Harry puścił niebieskookiemu oczko, masował jego dłoń kciukiem a Louis udawał że podejmuje decyzje. 
-No dobra chodźmy.-Wzruszył ramionami z udawaną obojętnością. Gdy przechodzili przez tory kolejowe na North Bridge i wchodzili do Nowego Miasta, Harry miał już gotowy plan. Kiedy przyjdą do domu, natychmiast zadzwoni do rodziców i umówi się z nimi na ósmą w restauracji zamiast na szóstą trzydzieści w jego mieszkaniu. Liam jest u swojej dziewczyny więc będą mieli dwie godziny tylko dla siebie, i będzie on mógł znowu dotknąć Louisa, i znowu poczuć go w sobie. Będą jeszcze szli jakieś piętnaście minut a Harry z trudem mógł złapać oddech, powinni wziąć taksówkę. Być może Louis myślał o tym samym bo schodząc w dół Dundas Street, oboje szli bardzo szybko, dotykając się czasem łokciami.
-Już niedaleko.-Powiedział Harry i uśmiechnął się, Louis też się uśmiechnął a potem zaczął się śmiać chwytając go za rękę, jakby do potwierdzenia tego co ma się zaraz stać. Prawie biegli. Harry powiedział że mieszka pod numerem 35 i Louis odliczał w głowie mijane domy. 75, 73, 71, już nie daleko. Nie mógł złapać oddechu i było mu niedobrze. 47, 45, 43. Jego bok przeszył ostry ból i miał zdrętwiałe palce, a Harry ciągnął go za rękę gdy śmiali się i biegli wzdłuż ulicy. Nagle zatrąbił jakiś samochód. ''Nie zwracaj na to uwagi,biegnij, cokolwiek się stanie nie zatrzymuj się'' nakazał sobie w duchu. Ale nagle kobiecy głos zawołał '''Harry, Harry'' i wszystkie jego nadzieje wyparowały. Louis czuł się jakby uderzył w mur. Jaguar ojca Harrego stał pod numerem 35 a jego matka właśnie wysiadała z samochodu i machała do niego. Harry nigdy się  nie spodziewał, że będzie tak zawiedziony na widok swoich rodziców. 
-Jesteś wreszcie, czekaliśmy na ciebie.
Louis poczuł jak Harry natychmiast puszcza a raczej odrzuca jego rękę. Przeszedł przez ulicę i uściskał matkę. Pani Styles jest wyjątkowo piękna i gustownie ubrana, zauważył Louis, a ojciec natomiast jest wysoki, posępny, zaniedbany i ewidentnie zdegustowany tym że musiał czekać na syna. Matka spojrzała znad ramienia Harrego w oczy Louisa i uśmiechnęła się przepraszająco, jakby wiedziała. Potem wszystko potoczyło się znacznie szybciej, niż życzył by sobie Harry. Jedynym wyjściem było zaprowadzenie ich jak najszybciej do mieszkania ale jego ojciec pytał gdzie ma zaparkować, matka gdzie był cały dzień, a Louis stał parę kroków z boku, niczym służący, pełen powagi i całkowicie zbędny, zastanawiając się kiedy zaakceptować porażkę i wrócić do domu.
-Myślałam że ci powiedziałam że będziemy o szóstej...-Zaczęła matka Harrego.
-Właściwie to o szóstej trzydzieści.-Wtrącił Harry.
-Zostawiłam ci wiadomość na sekretarce...
-Mamo, tato, to jest mój przyjaciel Louis.-Powiedział szybko żeby uniknąć tłumaczenia matce że nie było go od rana w domu. 
-Miło cię poznać Louis. Anne.-Wyciągnęła rękę w stronę Louisa.-Opaliłeś się trochę. Gdzie byliście cały dzień? 
-...bo jak dostanę mandat Harry...
Harry spojrzał na Louisa przepraszającym wzrokiem.
-To wejdziesz na drinka?
-Albo na obiad.-Powiedziała Anne.-Może pójdziesz z nami na obiad?
-Chyba lepiej pójdę do domu.-Powiedział Lou robiąc krok w tył. 
-Jesteś pewien?-Zapytał Harry marszcząc brwi. 
-Tak, mam coś do zrobienia. Baw się dobrze, do zobaczenia, może.-Dodał po cichu.
-Och, no dobrze-Powiedział rozczarowany. Gdyby chciał z nimi pójść mógł powiedzieć ale to ''Do zobaczenia, może''? Chyba jednak nie był nim tak zainteresowany. Zapadła cisza. Ojciec po raz kolejny poszedł przeczytać informacje na parkometrze. Louis uniósł rękę.
-To do widzenia.
-Do zobaczenia.
-Miło było panią poznać.-Zwrócił się do Anne. 
-Ciebie też Louis.
-I..-Zwrócił się do Harrego pod okiem jego matki.-Cóż, powodzenia w dorosłym życiu.
-Tobie też powodzenia w dorosłym życiu.-Odwrócił się i zaczął odchodzić, Harry z rodzicami patrzyli za nim. 
-Harry, przepraszam, czy my wam w czymś przeszkodziliśmy?-Zapytała Anne.
-Nie, nie. Louis to tylko przyjaciel. Anne uśmiechnęła się do siebie i uważnie przyjrzała się swojemu przystojnemu synowi, a potem ujęła klapy marynarki i ułożyła ją na jego ramionach.
-Harry, nie miałeś tego na sobie wczoraj? 
Louis Tomlinson wracał do domu w wieczornym świetle, ciągnąc za sobą rozczarowanie. Przed chwilą, niemal ze wzruszeniem ramion, pożegnał kogoś kogo naprawdę lubił, pierwszego chłopaka na którym mu kiedykolwiek zależało, i teraz musi pogodzić się z faktem że już pewnie nigdy więcej go nie zobaczy. Nie znał nawet jego numeru, ani adresu, oczywiście w dzisiejszym świecie bardzo łatwo można było znaleźć drugiego człowieka, wystarczyło tylko wejść na facebooka lub jakiś inny portal społecznościowy ale Louis był zbyt dumny żeby zachowywać się jak jakaś melodramatyczna panienka. ''Powodzenia w dorosłym życiu'' to były ich ostatnie słowa. Czy tylko na tyle było ich stać?
Szedł dalej, dochodził już do zamku gdy usłyszał za sobą kroki, podeszwy eleganckich butów uderzających o chodnik, i nawet nim usłyszał swoje imię i odwrócił się, jego twarz rozjaśnił uśmiech bo wiedział że to on. 
-Już myślałem że cię zgubiłem.-Powiedział zwalniając kroku, czerwony i zdyszany. 
-Nie, jestem tu. 
-Przepraszam za tamto.
-W porządku, nic się nie stało.-Harry stał z rękami opartymi o kolana próbując złapać oddech.
-Nie spodziewałem się że moi rodzice przyjadą tak wcześnie, no i pojawili się tak znienacka i byłem trochę z równowagi.. nie mogę oddychać...ale, ale pomyślałem sobie...
-Tak?
-Pomyślałem sobie że w końcu wyjeżdżam dopiero pojutrze więc może dałbyś się jutro wyciągnąć na jakąś kawę lub coś takiego?-Zapytał zmieszany, na co Louis nie mógł ukryć swojej radości.
-Jasne, czemu nie.
-O to świetnie, to może daj mi swój numer żebym mógł się z tobą skontaktować.-Harry wyciągnął z kieszeni swój telefon. Louis podyktował mu swój numer.-No to do jutra.- Patrzyli na siebie nie mogąc się ruszyć i w końcu stało się. W tej samej sekundzie ruszyli w swoją stronę, Harry położył rękę z tyłu jego głowy a w tym samym czasie Louis położył rękę na jego biodrze i zaczęli się całować, stojąc na środku ulicy, wśród spieszących się do domów ludzi, w letni wieczór i to był najsłodszy pocałunek, jakiego oboje doświadczyli w życiu. I tu wszystko się zaczęło. Tu i teraz, i oboje wiedzieli że to tak szybko się nie skończy.


Hej!!!!! I wreszcie po miesiącu udało mi się dodać mój drugi shot, wpadłam na niego wczoraj podczas oglądania gry o tron, a dzisiaj podczas wycieczki rowerowej wpadłam na pomysł żeby zmieszać to z historią z mojej ulubionej książki ''Jeden dzień'' ten kto czytał na pewno zauważy że ta historia jest mocno inspirowana tą książką, a ci co jej nie czytali to serdecznie im ją polecam. Nie wiem kiedy napiszę następną historię, na razie jestem zajęta swoim opowiadaniem, i trudno wpaść mi na odpowiednio fajny pomysł żeby coś napisać. Dobra idę się kąpać bo już późno a jutro do szkoły, więc mam nadzieje że po przeczytaniu zostawcie jakiś komentarz, kocham was <3 papapa xx


piątek, 3 maja 2013

Zdążyć przed dzwonkiem.


Louis i Harry mają po 19 lat i chodzą do tej samej klasy. Louis dzięki swojej charyzmie i poczuciu humoru jest tym ''popularnym'', ma masę znajomych, chodzi z najładniejszą dziewczyną w szkole i sam też jest uważany za tego najprzystojniejszego szczególnie przez pierwszoklasistki. A Harry, Harry jest bardzo skryty w sobie, ma małą grupkę znajomych z którymi spędza przerwy i czasami weekendy, jeśli uda im się wyciągnąć go z domu. Nie ma dziewczyny, ale nie dlatego że żadna go nie chce, to on ich nie chce a właściwie to woli ich chłopaków. Ludzie patrzący na tą dwójkę z boku mogą pomyśleć że nic ich nie łączy a nawet że się nie lubią, a jak jest naprawdę?

-Harry to homo.-Powiedział głos z głośnika, chłopcy już od paru minut bawili się google translatorem wyśmiewając w ten sposób połowę klasy lub po prostu wpisując przekleństwa i tłumacząc je na Chiński.Nikt sobie nic z tego nie robił, oprócz Harry, choć nie okazywał żadnych emocji to w środku aż się gotował, spojrzał przez okno i zobaczył jak pierwsze płatki śniegu w tym roku spadają na ziemię, dziewiętnastolatek uwielbiał a wręcz kochał śnieg bo zawsze kojarzył mu się ze świętami Bożego Narodzenia a od paru miesięcy także z pewną wyjątkową osobą. Lecz w tym momencie nawet śnieg nie był wstanie go rozweselić, był wściekły na Tomlinsona bo nie dość że  publicznie się z niego nabijał to jeszcze robił to przy pierwszakach z którymi musieli mieć lekcje z powodu nieobecności nauczycieli.-I lubi ssać fiuty.-Cała sala wybuchnęła śmiechem, Styles obrócił się za siebie i pełnym  nienawiści wzrokiem spojrzał na Louisa. Pokręcił z pogardą głową na co tamten wzruszył ramionami po czym wybuchnął jeszcze głośniejszym śmiechem. Harry chciał wstać i rzucić się na swojego prześladowce ale choć był od niego o prawie głowę wyższy to jednak o wiele chudszy i słabszy. Odwrócił się z powrotem w stronę tablicy, chwycił w dłoń długopis i na ślepo zaczął pisać nim po ławce, spojrzał na znudzoną stażystkę która musiała z nimi siedzieć, nawet nie interesowało ją to co się dzieje w klasie tylko robiła coś w swoim telefonie. Nagle poczuł jak długopis w jego dłoni pęka, przeniósł wzrok na ławkę i zobaczył wyryte w drewnie słowo ''nienawidzę''. Rozejrzała się dyskretnie po klasie na szczęście nikt się na niego nie patrzył oprócz dwóch dziewczyn które szybko odwróciły wzrok gdy zostały przyłapane przez kędzierzawego. Wstał z miejsca i krokiem który miał pokazać jak to bardzo ma wyjebane, ruszył w stronę śmietnika który stał przy wejściu do klasy. Z niedbałością wyrzucił szczątki długopisu po czym wrócił na miejsce. Przez całą drogę czuł na sobie wzrok klasy, nienawidził gdy ktoś się na niego patrzył więc żeby utrzymać kontrolę nad sobą zacisnął pięść wbijając paznokcie w swoją delikatną skórę. Lubił dbać o swoje dłonie i to bardzo, tak żeby nigdy nie były szorstkie bo wiedział że jego ''chłopak'' tego nie lubi.
''To nie jest twój chłopak idioto!!!'' skarcił się w myślach za to że pomyślał o Louisie jako o swoim chłopaku. ''Zapamiętaj Styles, to że sypiasz z kimś od pół roku nie znaczy że ten ktoś jest twoim chłopakiem albo że cię kocha'' mówił sam do siebie, myśl o tym że Tomlinson nie odwzajemnia jego uczuć sprawiła że w jego oczach pojawiły się łzy. Zamrugał szybko kila razy żeby niechciany płyn nie wypłynął z jego oczu. Spojrzał na zegarek, zostało na szczęście jeszcze tylko kilka minut do końca lekcji, wytrzyma. Oparł się na łokciu i odliczając sekundy czekał aż dźwięk dzwonka rozniesie się po korytarzu. Gdy w końcu nadszedł ten moment chłopak zarzucił torbę na ramie i szybkim krokiem pokierował się w stronę wyjścia.
-Harry.-Usłyszał za sobą głos Lindy.
-Czego?-Obrócił się w jej stronę, był poirytowany tym że nie mógł już być daleko stąd.
-Ty zostajesz.-Powiedziała stanowczo.
-No chyba nie.-Prychnął obracając się z powrotem w stronę wyjścia.
-Zostaniesz i wyczyścisz wszystkie ławki.
-Jeszcze czego?
-Rysowałeś po nich to teraz zostaniesz i to wszystko zmyjesz.-Skrzyżowała ramiona.
-Wszyscy rysowali to dlaczego ja muszę to robić?!-Uniósł się.
-Bo akurat ciebie widziałam.
-To nie mój problem że cały czas się na mnie gapisz!-Był o jakieś dwie głowy wyższy od blondynki więc jak staną przed nią musiał się pochylić żeby spojrzeć jej w oczy.
-Bez dyskusji! Bo pójdziesz do dyrektora!-Harry nie bał się wizyty u dyrektora bo co ten stary palant może mu zrobić? Ale jego mama w ostatnim miesiącu już pięć razy musiała przychodzić do szkoły więc żeby nie robić jej problemów w końcu się podał. Cisnął torbą w kąt po czym podszedł do umywalki na której leżała szmatka.-Po przerwie wszystko ma być czyste.-Powiedziała Linda po czym wyszła z klasy.
-Głupia pizda.-Warknął sam do siebie, mokrą szmatą zaczął szorować pierwszą ławkę. Przynajmniej nie musiał oglądać zakochanej pary na boisku. Ze złością wziął się za kolejną gdy usłyszał jak ktoś wchodzi do klasy.
-Umm nieźle to wymyśliłeś, pusta klasa, hmm nikt nam nie będzie przeszkadzał.-Usłyszał jak zamek w drzwiach robi klick na znak że już jest zamknięty. Harry jednak się nie odezwał tylko dalej robił swoje.-Tej no chyba się nie obraziłeś co?-Zapytał Lou ale nie dostał odpowiedzi.-Ej no weź mamy tylko piętnaście minut.-Jęknął.
-Spierdalaj.-To było jedyne słowo jakie Harry chciał mu teraz powiedzieć, proste i efektowne.
-O jednak się odzywasz.-Tomlinson usiadł na biurku nauczyciela i zaczął się przyglądać z jaką pasją chłopak o kręconych włosach myje ławki.
-Nie rozumiesz znaczenia tego słowa, ono oznacza że masz wyjść.
-Wiem co to oznacza, a teraz wypnij się trochę bardziej tak żebym mógł po rozkoszować się widokiem twojej nieziemskiej dupy.-Jedną ręką oparł się do tyłu a drugą zaczął pocierać swoje krocze, miał na Stylesa ochotę już od paru dni.
-Ale z ciebie popierdolony hipokryta.-Prychnął Harry, był oburzony zachowaniem kolegi. Przyzwyczaił się do tego że Louis najpierw wyśmiewa się z gejów a potem robi mu najlepszą laskę pod słońcem ale tym razem Tomlinson zranił Harrego a ten postanowił że mu nie odpuści.
-Oj wiesz przecież że to są tylko żarty-Jęknął, był to jęk zmieszany z irytacją i podnieceniem.
-W dupie mam takie żarty!
-W dupie to ty zaraz będziesz miał mnie.-Louis zeskoczył z biurka po czym podszedł do Hazzy i odwrócił go przodem do siebie.
-Idź sobie bzykaj tą swoją dziwkę a mnie zostaw w spokoju i daj mi dokończyć!-Próbował się wyrwać ale Lou chwycił go mocno za nadgarstki.
-To ty daj mi skończyć w sobie.-Przybliżył się do loczka tak żeby ich biodra były przyciśnięte do siebie.-Lubię gdy jesteś taki ostry.-Przejechał językiem po jego szyi.-Z fochem czy nie, i tak cię wyrucham.-Pociągnął go za nadgarstki przez Harry się pochylił i Louis w końcu mógł wpić się w jego usta. Harry nadal był zły ale gdy Louis go całował to wtedy cały świat mógłby nie istnieć.-To co? Lodzik na przeprosiny?-Zapytał niższy chłopak.
-Nie mam cię za co przepraszać.-Burknął Harry.
-To nie ty będziesz przepraszać.-Powrócił do całowania jego pełnych warg, już mógł puścić jego nadgarstki bo Harry sam nachylał się żeby ich usta się nie rozdzieliły. Zaczęła się ostra walka o dominacje w tym pocałunku, Louis zaczął rozplątywać krawat Harrego, a ten chwycił go za tyłek i podniósł do góry. Lou oplótł się nogami wokół bioder Hazzy a ręce zarzucił na ramiona. Styles przeniósł swojego kochanka na biurko, delikatnie posadził go na nie. Odsunął się do tyłu i zrzucił z siebie marynarkę od szkolnego mundurku, Louis chwycił go za krawat i przyciągnął do siebie.-Źle siedzimy, to ja miałem robić ci dobrze.-Powiedział drżącym głosem.
-Pozwól że najpierw ja cię zaspokoję.-Styles najszybciej jak umiał zaczął rozpinać guziki od koszuli Louisa, gdy już wszystkie były odpięte przyssał się do jego idealnie wyrzeźbionego torsu.  Tomlinson jest piłkarzem w szkolnej drużynie więc ma wysportowane ciało, a Harry? A Harry je uwielbia.-Ale ty jesteś seksowny.-Przygryzł wargę błądząc palcami po brzuchu Tomlinsona.
-I kto to mówi? Najsekswoniejszy frajer w szkole.-Zaśmiał się Lou za co dostał w ramię.-Ała.- Pisknął.-No dobra, w całym kraju.
-Świnia, za to w ''popularsach'' co drugi jest tak samo seksowny.-Powiedział Harry wzruszając ramionami, Lou objął go w pasie.
-Znowu oglądałeś pamiętnik Barbie?-Zapytał chichocząc.
-Skąd wiesz że to z pamiętnika Barbie?-Zapytał podejrzliwie kędzierzawy.
-Mam młodsze siostry.
-A mnie podnieca Ken.-Harry wzruszył ramionami na co Louis wybuchnął śmiechem. 
-Dobra bierz mnie bo kończy nam się czas.-Znowu zaczęli się całować, tym razem agresywniej i z jeszcze większą pasją. Harry odpiął zamek od spodni Louisa, ściągnął je razem z bokserkami, przed jego oczom ukazał się wielki i sztywno stojący penis Tomlinsona. Loczek przejechał językiem wzdłuż ulubionej części ciała mężczyzny.
-Bardziej od twojego fiuta to lubię tylko twoje oczy.-Wysapał po czym zaczął ssać jego główkę, brał go do buzi coraz głębiej i głębiej. Louis jęczał coraz głośniej i szybciej, w końcu wplątał palce w jego włosy i mocnym szarpnięciem odciągnął głowę loczka od swojego penisa.
-Powiedziałem żebyś mnie brał a nie ssał.-Patrzył mu prosto w oczy w których było widać pożądanie.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.-Podszedł do plecaka z którego wyją prezerwatywę, Louis w tym czasie zeskoczył z biurka i ustawił się tak żeby Harry miał łatwy dostęp do jego tyłka.-Przygryź to.-Podstawił Louisowi pod nos coś w rodzaju materiałowej maskotkę.
-Po co?
-No chyba nie chcesz żeby usłyszała cię cała szkoła?-Włożył Tomlinsonowi misia do buzi po czym mocno klepnął go w tyłek.-To już chyba trochę podchodzi pod Sado Maso.-Stwierdził otwierając prezerwatywę.
-Jak mnie jeszcze raz uderzysz no to już trochę będzie.-Powiedział Louis wyciągając maskotkę z buzi. Harry jeszcze raz klepnął Louisa, ten tylko głucho jęknął z rozkoszy.
-Lubisz to, wiem że to lubisz.-Zaczął obcałowywać jego plecy schodząc pocałunkami coraz niżej aż doszedł do celu. Włożył w Louisa jeden palec, potem drugi ale ten już prawie na to nie reagował, nie tak jak za pierwszym razem gdy wydarł się w niebo głosy a potem nazwał Harrego pierdolonym sadystą. Styles jeszcze chwilę popieścił Louisa palcami ale w końcu uznał że nie ma czasu na zbędne gierki. Rozpiął swoje spodnie po czym zsunął je w dół, wziął swojego penisa w rękę i delikatnie zaczął go pocierać, nałożył gumkę i przybliżył się do Tomlinsona.-Na trzy.-Powiedział zaciskając ręce na pośladkach Louisa.-Raz. Dwa. Trzy.-Wszedł, Louis jęknął głośno ale dźwięk stłumiła maskotka w jego ustach. Harry poruszał się szybko, ponieważ zostało im niecałe pięć minut a jeszcze musieli się ubrać . Zaciskał palce na jego biodrach i jęcząc posuwał go coraz szybciej choć szybciej już chyba nie szło. Jęczał nad uchem Tomlinsona, szeptał zboczone historyjki, lizał i ssał szyję aż w końcu doszedł. Wyszedł z Louisa, wyrzucił prezerwatywę po czym zaczął się ubierać.-Wstawaj dziwko.-Powiedział do chłopaka który nadal opierał się o biurko nie mogąc złapać oddechu.
-Zapomniałeś czegoś dodać.-Wysapał Lou.
-Moja dziwko.-Poprawił się Styles. Wyszli z klasy dokładnie równo ze dzwonkiem, oboje z nadziejami, jeden miał nadzieje że to nigdy się nie wyda, drugi miał nadzieje że ten pierwszy kiedyś powie mu że go kocha.

Hej to ja Dominika, może znacie mnie z mojego opowiadania a jak nie to nadal możecie na nie wchodzić i poznać :D Postanowiłam założyć tego bloga z one shotami bo czasami wpadnie mi do głowy jakiś pomysł który jest fajny ale nie mogę go wykorzystać w opowiadaniu więc postanowiłam  że będę je zapisywała tutaj. Ta historia wydarzyła się prawie naprawdę, bo naprawdę miałam kiedyś taką lekcje ze starszą klasą gdzie chłopcy siedzieli przy komputerze i bawili się na google tłumaczu. Więc Louis to tak naprawdę Czech o imieniu Lucas ( chłopak na którego punkcie mam świra) a Harry to taki Belg z którego często wyśmiewa się Lucas, jego imienia nie znam ale jest słodki. Dobra nie wiem czy ktoś zrozumiał ale mniejsza z tym, jeśli ci się spodoba to zostaw komentarz i wpadaj czasami bo co jakiś czas może będę coś tu dodawać xx